niedziela, 28 października 2012

Because I love you 5

     Chciał wstać, ale poczuł przeszywający ból w klatce piersiowej. Wrzasnął z bólu i opadł z powrotem na pościel podkurczając nogi. Jak poparzony do pokoju wbiegł Taesun, rozejrzał się po pokoju i jego wzrok padł na wiercącego się z na łóżku chłopaka, zauważył łzy w jego oczach, które lada moment ujrzą światło dzienne. Wystraszył się gdy spostrzegł otarcia oraz ogromne siniaki na ciele brata. Szybko do niego podbiegł i wypytywał co się mu stało, lecz ten nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa. Delikatnie go podniósł, aby nie przysporzyć mu większego cierpienia i posadził na łóżku. TaeMin wyszeptał tylko jedno zdanie " Ja chcę wracać do Incheon" i przytulił się do swojego brata. 
Siedzieli tak kilka godzin, w końcu Taesun nie wytrzymał. Odsunął od Siebie brata i zapytał.
- Taemin. Co Ci się stało? - przyglądał się zadrapaniom na jego twarzy,
- Nic - bąknął i spuścił głowę. 
- Jak to nic? Jesteś cały poobijany. Masz mi powiedzieć w tej chwili co się stało. - nakazał.
- Dobra. Pewnie mi nie odpuścisz więc Ci powiem. Taka grupka chłopaków chodzi do mojej klasy i nie daje mi spokoju. Ostatnio był taki wypadek i... złamałem jednemu nos. Jak wróciłem do domu to pokłóciłem się z ojcem i wybiegłem. Błądziłem po jednej z uliczek i Ci goście zaczęli mnie gonić. Pobili mnie, ale jakiś chłopak mi pomógł i odprowadził mnie do domu. - powiedział i znów spuścił głowę. 
- Czy ty jesteś nie normalny?! Jak możesz się tak szfędać po nocy?! Oni mogli Cie zabić pomyślałeś o tym?! - wydzierał się na młodszego, a temu znów popłynęły łzy. - przepraszam, nie powinienem na Ciebie krzyczeć - powiedział po chwili. Taemin się nie odezwał tylko gwałtownie opadł na łóżko, znów poczuł ból, al starał się to zignorować. Po chwili pogrążył się w śnie a jego starszy brat opuścił pokój. 



    Doszedł do klubu i napotkał przy drzwiach wkurzonego Key i Onew, którzy przytrzymywali pijanego JongHyun'a. Gdy tylko  Kibum spostrzegł nadchodzącego MinHo  podbiegł do niego i zaczął się mu drzeć do ucha, a Jong szczerzył się jak głupi. Po chwili w czwórkę udali się w kierunku domu. Było dosyć ciężko, gdyż Dino nie mógł iść o własnych nogach. 
Jak tylko doszli Key od razu się nim zajął, a Choi powędrował do swojego pokoju. Rzucił się na swoje łóżko i pogrążył w myślach. Nie wiedział dlaczego, ale chciał się jak najwięcej dowiedzieć o chłopaku któremu pomógł jakiś czas temu. Dobrym wyborem było zrezygnowanie z dalszego upijania się i wyjście z klubu, ponieważ ten chłopak mógłby już nie żyć. Ale zastanawiało go to dlaczego go pobili i co oni takiego od niego chcieli. Planował się  tego dowiedzieć i jakoś obronić młodszego przed tymi typami. Kto wie? Może będzie to początek pięknej przyjaźni. 
 Postanowił, że już przestanie się nad sobą użalać i od poniedziałku zajmie się nauką. To było bardzo ważne, gdyż jest w ostatniej klasie i czeka go matura. Zabrał swoją piżamę w żabki i udał się do łazienki z zamieram wzięcia prysznica. Rozebrał się i wszedł do kabiny. Stanął i rozluźnił pod bieżąca wodą która oblewała całe jego ciało. Użył swojego żelu pod prysznic o zapachu czekolady, który tylko on używał. Wyszedł i przebrał się w przyniesioną tu piżamę, wytarł włosy ręcznikiem i poszedł do salonu gdzie zostawił swoich przyjaciół. Onew spał skulony na fotelu, Key czytał jakąś książkę, a JongHyun spał z otwartą buzią na kanapie. Choi wiedział, że nie da rady obudzić nawet z pomocą divy śpiącego Onew, oraz zlanego do trupa Jong'a. Westchnął i znów poszedł do siebie. Założył słuchawki na uszy i puścił jedną ze swoich ulubionych piosenek. Nawet nie wiedział kiedy zasnął. 
Jak wstał było już po 11. Zszedł na dół i jego wzrok padł na Key, który próbował obudzić JongHyun'a, a ten przez sen złapał go w pasie i mocno do siebie przycisnął. Kibum zaczął się wyrywać, lecz na próżno, starszy był zbyt silny. MinHo wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Może zamiast się śmiać, mógłbyś mnie uwolnić co? - zapytał oburzony Kim.
- Haha jasne, ale nie jestem pewny czy dam radę. 
Starał się jak umiał, ale nie potrafił nic zrobić. W końcu wziął jakąś książkę w twardej oprawie i przywalił Jong'owi w głowę. Na co ten od razu się za nią złapał, wypuszczając divę z objęć. Wkurzony rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu sprawcy, jaki przysporzył mu tyle bólu. Jego wzrok padł na wyszczerzonego Choi z książką schowaną za plecami, już miał mu oddać, ale jak tylko wstał zawróciło mu się w głowie i z powrotem padł na kanapę.
- Ty wredny Żabolu, jeszcze mi za to zapłacisz - powiedział łapiąc się za tył głowy. 
- Tak wiem, no ale musiałem to zrobić, alby uratować biednego Key przed uduszeniem z twojej strony - zaśmiał się.
- Co? O czym ty gadasz? - tym razem jego wzrok padł na siedzącego na podłodze Kibum'a
- O nic. Wstawaj. - powiedział Choi i powędrował w stronę kuchni. 
Zrobił tosty dla czterech osób i zagotował herbatę. Po chwili reszta zjawiła się w kuchni. Było tak jak dawniej, śmiali się, gadali, żartowali. Po Choi już w ogóle nie było widać smutku ani cierpienia. Może na prawdę już go nie czół, a może starał się go ukryć pod maską dawnego MinHo. 



Obudził się i od razu powędrował do łazienki, podpierając się o każdą napotkaną rzecz. Stanął przed dużym lustrem i z grymasem wypisanym na twarzy.  Spojrzał na swoje odbicie. 
No pięknie.. Jak ja wyglądam? Jak się pokarzę jutro w szkole? A czy ja się tam w ogóle pokarzę?.. Przecież oni tam będą i w końcu i tak mnie dopadną... Boję się. 
Lee na prawdę się bał. Nie wiedział co zrobić, gdyż jak tylko pojawi się w szkole Yunsu i reszta na pewno nie da mu spokoju. A już wystarczająco dużo się nacierpiał. Ostatni raz spojrzał na swoją poobijaną twarz i wrócił do siebie. 



Zaś takie krótkie mi wyszło >.<
Przepraszam za taką długość, myślałam że będzie dłuższy. 
Mam nadzieję, że się wam podobał ^^
Dziękuję za wasze komentarze <3
Następny rozdział prawdopodobnie za tydzień 
Pozdrawiam ^^

sobota, 20 października 2012

Because I love you 4

Leżał skulony na swoim łóżku i nie wiedział co robić. Po głowie chodziła mu ostatnia scenka, która miała miejsce w szkole. Był pewny że jego "prześladowcy" na pewno będą chcieli się zemścić. Nie wiedział, że będzie zdolny do złamania Yunsu nosa, ale co miał zrobić? Tylko się bronił. 
Udał się do kuchni, wyciągnął z lodówki mleko bananowe, które tak uwielbiał. Usłyszał swoje imię, odwrócił się i zobaczył ojca z niepewną miną. Odłożył napój i podszedł do niego. Pokierowali się do pokoju w którym stale przesiadywał jego rodziciel, oczywiście jak tylko był w domu. Usiadł na miękkim fotelu i spojrzał na syna. 
- O co chodzi? - zapytał Taemin
- Chciałem z Tobą porozmawiać o kilku rzeczach. 
Ja wiem że często nas nie ma w domu, mnie i Twojej matki, no ale wiesz, praca, ale..
- Tak wiem, jest dla was najważniejsza, w ogóle wam na mnie nie zależy - przerwał mu.
- Przecież wiesz że to nie prawda, bardo mi na Tobie zależy, tak samo na Taesun'ie, ale po prostu nie mamy czasu by się wami zajmować. Wiem, dorastasz i masz te swoje humory, ale kiedyś to zrozumiesz kiedy będziesz taki jak ja. Może to właśnie ty odziedziczyłeś po mnie pałeczkę i zajmiesz się biurem.  I mam nadzieję, że w  końcu skończysz z ty tańcem.
- Nie, nie zrozumiem i nigdy nie będę taki jak ty. Haha ja? Mam się zająć biurem? Chyba śnisz, nigdy nie przestanę tańczyć, kocham to, a ty na pewno mnie nie przekonasz abym zmienił zdanie! Nie będziesz mną rządził! - ryknął
- Właśnie że będę! Jestem twoim ojcem i masz się mnie słuchać, czy tego chcesz czy nie!
- Wiesz co nie chce mi się z Tobą gadać - wstał i już miał zamiar wyjść, lecz ojciec złapał  go za rękę. 
- Nie wyjdziesz stąd dopóki nie zmienisz zdania 
- No to patrz - wyrwał rękę z uścisku i wybiegł z domu. 



Chłopak o ciemnych włosach pił już drugiego drinka. Jego kolegów gdzieś wywiało. Widział tylko Key tańczącego na parkiecie, a gdzie reszta go nie obchodziło. Miał zamiar kupić kolejnego drinka, lecz zawahał się. 
Co ja do cholery robię? Upiję się i co? To mi niby pomorze? Będę leżał pijany pod stołem,  chłopaki będą musieli przytachać mnie do domu, urwie mi się film. A rano kac będzie nie do wytrzymania. Dopiero niedawno osiągnąłem pełnoletność, więc moja głowa jeszcze jest słaba. 
A co ja będę tu siedzieć, przejdę się gdzieś, przecież nie będą mnie tu trzymać na siłę. 
Tak też zrobił, chodził po pustych ulicach Seulu, dla pozoru pustych.



Szedł przed siebie, był wściekły na ojca.
Jak on może tak mówić? Że niby on ma mi zakazać tańczyć? Będzie mną rządził? Praktycznie całymi dniami nie ma go w domu i jeszcze ma zamiar mi rozkazywać. Nie doczekanie. Na pewno nie będę taki jak on. 
Po jego policzku popłynęły łzy. Po chwili zauważył że koś za nim idzie. Przyspieszył, lecz ta osoba zrobiła to samo. Zaczął biec a on za nim. Było ich więcej, a dokładnie czterech. Lee spodziewał się kto to może być, ale miał nadzieję, że się myli. 
Wbiegł w jakąś pustą uliczkę, dotarł na jej koniec. Okazało się, że nigdzie nie prowadzi, to ślepy zaułek. Nie wiedział co robić, bał się. Wmawiał sobie, że go tu jednak nie znajdą, ale niestety się mylił.
Podeszli do niego z wrednymi uśmieszkami. Próbował uciec, lecz dwóch z nich przywarli go do muru. "Guru" całej tej grupki powiedział tylko jedno zdanie " Teraz nam mały za wszystko zapłacisz ", po czym uderzył go z całej siły w twarz. Bił go bez opamiętania, po całym ciele. Lee czuł przeszywający bul, a po jago twarzy płynął potok łez. Krzyczał jak tylko mógł, ale nie liczył na cud. 



Wszędzie cisza, a on idzie przed siebie, nawet nie wie gdzie. Myślami był gdzie indziej, oczywiście jego myśli zajęła jego była. Wytrącił go z nich rozpaczliwy krzyk, który wzywał pomocy. Szybko udał się w tamtą stronę, wszedł w uliczkę, z której dobiegał hałas i zobaczył jakiś gości którzy okładają pięściami bezbronnego chłopaka. Przez chwilę zastanawiał się co robić, nie chciał się mieszać w bójki, ale nie mógł go tak zostawić. 
Zaszedł ich od tyłu, szarpnął jednego z całej siły za bluzę i jednym ciosem powalił go na ziemię. Reszta zostawiła poobijanego Lee i rzuciła się na Choi. Z nimi miał nieco większy problem, ale udało się mu zwyciężyć, umiał walczyć, brał lekcje karate przez wiele lat, które bardzo mu się przydały. Po chwili banda uciekła. 
Choi szybko podbiegł do chłopaka. Na szczęście nic wielkiego mu nie było, czuł tylko ból w klatce piersiowej i miał sporo siniaków. Pomógł mu wstać i przytrzymał go aby nie upadł.
- Znasz ich? - zapytał po chwili 
- Niestety tak - wyszeptał - chodzą razem ze mną do klasy i nie dają mi żyć.
- Mhm.. miałeś szczęście, że byłem w pobliżu, bo nie wiem jakby się to skończyło. Powinieneś bardziej uważa 
Jak masz na imię? - zapytał
- Taemin, Lee Taemin, a ty? - zapytał drżącym głosem. 
- Choi MinHo, ty chodzisz tutaj do liceum? Bo chyba jeszcze nigdy Cie nie widziałem.
- Tak, uczę się tu od trzech miesięcy. 
- Rozumiem. Dobra gdzie mieszkasz? Odprowadzę Cie.
Lee wskazał kierunek i powoli poszli w tamtą stronę. MinHo musiał przyznać, że młodszy był obdarzony wielką urodą, nawet posiniaczony wyglądał świetnie. Nie wiedział czemu, ale bardzo mu przypominał Yeorin, co było dziwne, bo ona jest dziewczyną a on chłopakiem. Choć w sumie wygląda jak dziewczyna. Przed domem pożegnali się i Choi udał się w stronę klubu, w którym zgubił swoich przyjaciół. Znów się zamyślił, ale jego myśli tym razem zajął chłopak o długich, karmelowych włosach.
Taemin również myślał o Minho i uważał, że jest bardzo przystojny, delikatnie położył się na łóżku i znów poczuł ogromny ból w okolicach klatki piersiowej.


Przepraszam, że taki krótki, myślałam że wyjdzie dłuższy.
Mam nadzieję że się wam chociaż podobało i bardzo was przepraszam za wszystkie błędy. 
I co wy na takie zapoznanie? Wiem w koszmarny sposób, ale nie miałam innego pomysłu. 
Następny rozdział za tydzień <3
Hwaiting!!


piątek, 12 października 2012

Because I love you 3



   Postanowił się przejść, nie miał ochoty spędzić reszty dnia w domu, zabrał ze sobą tylko mp4 i słuchawki, nie brał telefonu, uważał że nie jest mu potrzebny, bo i tak by nikt do niego nie zadzwonił. Szedł przed siebie sam nawet nie wiedząc gdzie, nie miał konkretnego celu. Kopał w kamienie które miał na drodze, wpadł na jakąś dziewczynę wytrącając jej torby z rąk. Szybko je pozbierał przeprosił ją i poszedł dalej. Trafił do pobliskiego parku, usiadł na ławkę i rozejrzał się dookoła. Denerwował go widok par chodzących za rączkę i szeptających sobie na ucho czułe słówka. Brzydził go ten widok. A może po prostu jestem zazdrosny? Nie na pewno nie. Takie pytanie przyszło mu do głowy, ale szybko je z niej wypędził. Brzydziło go zapewne dlatego, że jest innej orientacji i nie szuka dziewczyny, lecz chłopaka. Nie wstydził się tego iż jest gejem, choć mało kto o tym wiedział, chyba zaledwie tylko dwie osoby, jego braciszek i kumpel z Inchenon, z którym i tak stracił kontakt.
Była końcówka października i dosyć szybko robiło się ciemno. Dochodziła już 20 a już ledwo co było widać i robiło się coraz zimniej. Drżał. Nie zwracał jednak na to uwagi, nie chciał jeszcze wracać do domu. Skulił się na ławce i próbował jakoś rozgrzać. Nic z tego. Na swoje nieszczęście nie zabrał ze sobą kurtki, miał tylko założoną koszulę w kratkę. Nie wytrzymał, szybko zerwał się z ławki i pobiegł do domu. Dotarł w niecałe pół godziny, ponieważ był dosyć daleko. W końcu zdyszany i zmarznięty dotarł do celu, wszedł głębiej do mieszkania nadal się trzęsąc. 
- Oo TaeMin już jesteś, zrób sobie coś do jedzenia - odezwała się jego rodzicielka uśmiechając się ciepło.
- Nie jestem głodny - odpowiedział drżącym głosem.
- Synku co Ci jest? Wszystko dobrze? - zapytała opiekuńczo
- Tak, teraz zaczęłaś się o mnie martwić? Idę do siebie - po czym skierował się w stronę schodów.
- Ale Minnie..
Próbowała go dogonić, lecz zamknął się w swoim pokoju. Wyciągnął jakiś koc z szafy i mocno się w niego wtulił, mimo to nadal było mu zimno. Po jakiś czasie mu przeszło, odrobił na szybko zadania domowe i położył się do łóżka. 

Tak jak co dzień, niechętnie wyłączył budzik zaspany udał się w stronę łazienki, założył czarną koszulkę i niebieskie rurki. Rozczesał swoje długie włosy i tak je zostawił, nie spinał ich. Ostatni raz spojrzał na zegarek, ciężko westchnął i wyszedł z domu. 
Wszedł do budynku szkoły, oczywiście widział na sobie wzrok każdego, czuł się jak odmieniec, może dlatego że tak go traktowali. Ze spuszczoną głową dotarł do klasy, ku jego zdziwieniu nikt go nie przezywał. Lekko się do niego uśmiechnęli i zajęli się przygotowywaniami do lekcji. Może już będzie tylko lepiej? Może w końcu dali mi spokój? - uśmiechną się sam do siebie. Po chwili nauczyciel od języka koreańskiego wszedł do klasy i zajął się przeprowadzaniem lekcji. Lee nie mógł się skupić, Shin Changwoon ochrzanił go kilka razy ale to i tak nic nie dawało. Tak samo i było na reszcie lekcji. Uradowany miał już zamiar wbiec na salę gimnastyczną gdy ktoś pociągnął go za ramię na korytarzu. Odwrócił się i zobaczył ucieszonego Yunsu i jego bandę, chciał się wyrwać, ale Hyesung i Rei przygwoździli go do ściany. 
- Gdzie się to malutki wybierasz? Nie chcesz spędzić z nami trochę czasu? - zapytał z ironicznym uśmieszkiem Yunsu. 
- Nie, nie chcę mieć z wami nic do czynienia. Nie możecie sobie znaleźć innego chłoptasia do zabawy? - spytał już nie źle wkurzony Lee. 
- Nie bądź taki cięty młody. To tylko niewinna zabawa, nie masz się co denerwować,      a skoro mowa o zabawie... - na te słowa jego ręka powędrowała na krocze młodszego. Jemu jednak udało się jakimś cudem wyswobodzić rękę i uderzyć go z całej siły w twarz łamiąc mu przy okazji nos. Uwolnił się z uścisku jego świty i szybko wybiegł ze szkoły, zaczęli za nim biec, lecz udało mu się ich zgubić. Zdyszany wpadł do domu i szybko zamknął za sobą drzwi na klucz. Usłyszał zbieganie ze schodów i po chwili przy nim pojawił się Taesun z wystraszoną miną
- Taemin? Co Ci jest? Co się stało? - wypytywał
- Uwzięli się na mnie.. już nigdy nie dadzą mi spokoju..  - powiedział łamliwym głosem.
- Ale kto? klo Ci nigdy nie da spokoju? - zapytał coraz bardziej przerażony.
- Goście z mojej klasy.. gonili mnie i.. dotykali w intymne miejsca - wyszeptał a po jago policzku spłynęła słona łza. Taesun na ten widok szybko do niego podszedł i mocno przytulił.
- Nie bój się Minnie, jestem przy Tobie - powiedział gładząc go po głowie.




- Na świętego kurczaka Minho! Co tu zdechło? - zapytał Onew szybko otwierając okno.
- Ja.. - powiedział cicho.
- O nie kochany, tak nie będzie. Ubieraj się - powiedział ciągnąc go za rękę.
- Po co? Ja nigdzie nie idę.
- Idziesz idziesz, ty, ja, Kibum i Jong idziemy do klubu dobrze się bawić, a ty się nie wymigasz. Nie ma tak dobrze. 
- No ale..
- Żadnego ale, daję Ci godzinę, masz się ogarnąć. Ja dzwonie po Kim'ów 
Może to jest jakieś wyjście? Nie mam ochoty iść, ale zrobię to dla świętego spokoju.
Tak jak mu Jinki nakazał udał się do łazienki wziąć prysznic, następnie ubrał się w Białe rurki, czarną koszulkę z nadrukiem i tego samego koloru skórzana kurtkę. Przeczesał swoje ciemne włosy i niedbałym krokiem zszedł na dół, gdzie przywitała go z uśmiechem reszta jego grona.
- No no no Żabolu, znów wyglądasz jak człowiek - powiedział Key uśmiechając się zadziornie.
- Taa fajnie to idziemy? Chce to już mieć za sobą.
- No ale z takim podejściem nic nie zdziałasz
- Ja tylko planuję się nachlać - powiedział i ruszył przed siebie.
Po 20 minutach dotarli do celu, weszli do klubu i skierowali się w stronę baru. Kibum i Jong gdzieś zniknęli, Onew jeszcze jakiś czas był z Choi, ale później jego już też nie było. No cóż zostałeś sam, no to zdrowie smutasie - powiedział do siebie i upił łyk swojego dosyć mocnego drinka. 
Kto by pomyślał, mają dopiero po 18 lat, a już przychodzą się upić w takie miejsca jak to, ale Choi chyba właśnie tego potrzebował. 



Przepraszam was, wiem że nie jest zbyt długi, myślałam że wyjdzie dłuższy. Mam nadzieję że mi to wybaczycie i że się wam rozdział podobał. Więc planuję w kolejnym rozdziale małe zapoznanie Tae z naszym Choi, co wy na to?
Piszcie w komentarzach ^^



piątek, 5 października 2012

Because I love you 2


   Nadszedł czas na chemię, chłopak próbował się skupić się na lekcji ale bezskutecznie. Tego przedmiotu nie lubił najbardziej, nie rozumiał go. A profesor Choi DaeSung nie przepada za nim, może dlatego że jest on ojcem Hyesung'a, a ten opowiadał mu nie stworzone rzeczy na temat Lee. Ale ten nie przejmował się tym jednak za bardzo.  Belfer zaczął rysować jakieś wiązania na tablicy i zapowiedział na przyszły tydzień z tego jakąś kartkówkę - no pięknie znowu pała - pomyślał chłopak z niezadowoleniem. Uczył się dosyć dobrze, ale chemia to jego "pięta Achillesa".
W końcu doczekał się upragnionego dzwonka, obwieszczającego zakończenie lekcji. W pośpiechu się spakował i wyszedł z klasy. Wbiegł na salę gimnastyczną, swoje rzeczy rzucił gdzieś w bok, aby mu nie przeszkadzały. Włączył magnetofon i zaczął się rozciągać.  Nieco skomplikowane ruchy wykonywał z dziecinną łatwością. 

Po kilku godzinach wycieńczony opadł na materac. Jeszcze nigdy nie spędził tu tyle czasu i zawsze robił przynajmniej kilku minutowe przerwy, jednak dziś nie miał na nie ochoty. Pragnął tylko i wyłącznie tańca.
Resztkami sił  podniósł się z miękkiego materaca i chwiejnym krokiem doszedł do ławki pod którą znajdowały się jego rzeczy. Złapał z butelkę wody i od razu wypił połowę jej zawartości.  Założył bluzę, torbę przerzucił przez ramię         i opuścił teren szkoły. Na uszy założył słuchawki, które zawsze miał przy sobie i włączył byle jaka piosenkę. Wszedł do domu i od razu skierował się w stronę swojego pokoju. Rzucił się na łóżko i pogrążył we własnych myślach. Dlaczego ja? Dlaczego Yunsu i jego paczka uwzięła się akurat na mnie? Co ja im zrobiłem? Bardzo chciałbym wrócić do Incheon... tu mnie nic dobrego nie spotyka. Znowu chciałbym mieć przyjaciela, któremu wszystko mogę powiedzieć. Muszę się w końcu przyzwyczaić, co było minęło i nic nie mogę na to poradzić. Dzień w dzień zadawał sobie te same pytania.
Z zamyślenia wytrąciło go pukanie do drzwi, oznajmił że można wejść i w drzwiach pojawiła się znajoma sylwetka. Był to Taesun.

- Hej Minnie. Pomyślałem że skoro rodziców nie ma, zresztą jak zwykle, czy nie poszedłbyś ze mną do kina? - zapytał z szerokim uśmiechem. 
- Jasne. I tak nie miałem nic do roboty. A kiedy idziemy i na jaki film? - spytał młodszy podnosząc się z łóżka.
- Za niecałą godzinę, a film... zobaczymy co tam leci, a jak nie będzie nic ciekawego to możemy iść na komedię romantyczną. 
- Taa no oczywiści, mhm...
- Hah, no dobra młody zbieraj się - powiedział i wyszedł z pomieszczenia.

  Taemin podszedł do szafki i zaczął szukać jakiś ubrań, nawet nie zauważył kiedy zrobił się wielki bałagan. W końcu zmienił tylko koszulkę na zieloną z napisem "It is my life", włosy związał w kucyk i narzucił na siebie czarną skórzaną kurtkę. Ostatni raz spojrzał w lustro, które znajdowało się w jego pokoju i był gotowy.
Po chwili oboje wyszli z domu z uśmiechem. Nie odzywali się do siebie, wystarczyła im tylko ich obecność. Po jakiś 15 minutach doszli na miejsce. Spojrzeli na repertuar i przez chwilę zastanawiali się co warto obejrzeć. W końcu zdecydowali się na komedię pod tytułem "Mów za siebie". Kupili popkorn i udali się w kierunku sali kinowej, w której za moment rozpocznie się film.
Po zakończonym seansie oboje wyszli z sali z szerokimi uśmiechami na twarzach. Wybrany film bardzo im się spodobał i uznali go za najlepszą  komedię wszechczasów.
Rozbawieni wrócili do domu.





  Siedział na swoim łóżku wpatrując się od godziny w zdjęcie na swojej komórce, można było zauważyć pojedyncze łzy spływające po jego bladych policzkach. Na tej fotografii znajdowała się jego postać, obejmująca swoją byłą dziewczynę. Minęły dwa tygodnie od rozstania, a on nie umiał się pozbierać. 
Co się stało z tym dawnym Minho?
Z tym opanowanym chłopakiem, który kocha sport i zacięcie walczy o to by coś osiągnąć? Z tym chłopakiem o żabiej twarzy, na której zawsze widnieje charyzmatyczny uśmiech? Jednym słowem Wyparował... Jego życie nie miało już sensu. Przyjaciele ze wszystkich sił próbowali go przywrócić do stanu używalności i był im za to wdzięczny. Chciał by było tak jak kiedyś, znów grać w piłkę i spędzać mnóstwo czasu z Kim'ami i Jinki'm, ale jego złamane serce mu na to nie pozwalało. Po głowie chodziło mu mnóstwo pytań, ale głownie te dwa: Dlaczego mi to zrobiła? Czy będzie jeszcze tak jak dawniej? 
I znów łzy... jedna po drugiej...
W tym samym czasie dwa bloki dalej. 

 - Jongi, co mamy robić? Nie daje już rady. Próbuję mu pomóc, a on nie chce z niej skorzystać, chyba zwariuję.. - mówił zmartwiony Kibum, skulony na kanapie.
- Sam już nie wiem. Trzeba z nim zrobić porządek, tak  nie może być. Dobra zerwała z nim, wiem że to nie jest łatwe, no ale przecież życie trwa nadal, czy tego chce czy nie.
- Masz rację. Ale ja już próbowałem, ty też. Może niech Onew z nim pogada? 
- Warto spróbować, nie wiem czy to coś da, ale nie mamy innego wyjcia - powiedział przytulając Key do siebie. 



Jak wam się podoba 2 rozdział? 
Jestem zaskoczona oczywiście w pozytywnym sensie z wyników bloga ;p
Istnieje on tylko tydzień a już mam 8 obserwatorów i 175 wyświetleń <3 
Bardzo wam dziękuję ^^
Rozdziały będę dodawała co tydzień prawdopodobnie w piętki lub soboty więc zaglądajcie.
A to jest mój drugi blog 
love-and-scary.blogspot.com 
Zachęcam do czytania ^^
Pozdrawiam ;*