czwartek, 27 grudnia 2012
Because I love you 8
- Taemin... Nauczysz mnie tańczyć? - zapytał nieśmiało udając, że bardzo zainteresował go jakiś punkt na podłodze.
- Jasne Hyung... ale, kiedy?
- Ty powiedz kiedy Ci pasuję, a ja się dostosuję.
- Ok jutro po szkole na sali tanecznej, będę na Ciebie czekał - powiedział młodszy uśmiechając się delikatne i zamknął drzwi za brunetem.
Udał się do kuchni aby zrobić sobie coś do jedzenia. Wyjął potrzebne rzeczy z lodówki na zrobienie sobie kanapki. Sięgnął jeszcze swój ulubiony napój i z całym wyposażeniem udał się do salonu. Włączył telewizor z zamiarem obejrzenia jakiegoś fajnego filmu.
Przełączał z kanału na kanał stwierdzając, że nie ma nic ciekawego. Dopiero po jakimś czasie zatrzymał się na jakimś horrorze. Nie lubił horrorów i to bardzo. Ale coś, a raczej ktoś przykuł jego uwagę. A dokładniej chłopak, który był bardzo podobny do Minho. Na początku pomyślał, że to on, ale to było nie możliwe. Postanowił go obejrzeć do końca, czego później żałował, ponieważ siedział pod kocem trzęsąc się ze strachu. Chciał przełączyć kanał, ale pilot spadł mu za kanapę kiedy podskoczył na łóżku jak na ekranie pojawiła się jakaś zakrwawiona postać. Miał ochotę uciec z tego pomieszczenia, ale za bardzo bał się ruszyć. Nagle drzwi mieszkania się otworzyły, a w nich stanęła jakaś czarna, wysoka postać. Przestraszył się, kuląc się jeszcze bardziej. Ten ktoś zapalił światło i dopiero teraz Taemin mógł zobaczyć kim jest owa postać. Kiedy w końcu dowiedział się, że jest to jego brat odetchnął z ulgą. Ten przez chwilę przyglądał się mu dziwnie, po czym jego wzrok padł na ekran telewizora. Po chwili jednak znów popatrzał na młodszego i wybuchnął śmiechem, wiedział, że Taemin nie lubił horrorów. A widok chłopaka skulonego i drżącego ze strachu pod kocem z maksymalnie wytrzeszczonymi oczami był niezwykle komiczny. Wyłączył telewizor na guziku, podszedł do Taemin'a i poczochrał jego karmelowe włosy, powiedział coś w stylu "Oj Minne, Minne" i wyszedł. Tan posłał morderczy wzrok w stronę drzwi, za którymi zniknął Taesun i zaczął poprawiać swoje włosy. Nie lubił jak ktoś dotykał jego włosy, mało tego, nienawidził! Wolał kiedy było ułożone naturalnie, a nie jak ktoś je tarmosił i psuł mu fryzurę.
Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, w połowie leżał na swoim łóżku z odtwarzaczem mp3 w ręku i słuchawkami na uszach. Z kolejną piosenką robił się coraz bardziej zmęczony, a jego głowa opadała coraz niżej aż w końcu opadła bezwładnie na miękkie poduszki.
To co mu się śniło było zupełnie niezrozumiałe. Na początku była ciemność, z której wyłonił się... Minho. Szedł do niego. Był coraz bliżej i bliżej, niemal stykali się nosami. Później starszy zrobił coś, na co Taemin by nigdy nie wpadł. Pocałował go, a jego młodszego były jak zwany, na początku chciał go odepchnąć, ale po chwili nie wiedzieć czemu zaczął to oddawać. Taemin lekko rozchylił wargi dając brunetowi pozwolenie na włożenie języka do jego buzi, od razu skorzystał. Ich języki, wirowały w namiętnym tańcu walcząc o dominację. Lee zarzucił ręce na szyje Choi pogłębiając pocałunek. Ten po chwili włożył ręce pod jego koszulkę i masował jego klatkę piersiową.
Obudził się zlany potem i z przyspieszonym oddechem. Rozejrzał się po pokoju uświadamiając sobie, że to był tylko sen. Na jego twarzy pojawiła się nie mała ulga i ponownie opadł na poduszki. Nie wiedział dlaczego przyśnił się mu Choi i do tego w takiej scenie. Martwiło go to, ale z jednej strony zastanawiał się jakby się to dalej potoczyło. To było najgorsze. Potrząsnął energicznie głową, próbując się pozbyć tych myśli. Nie potrafił. Nie rozumiał tego. Przecież nic nie czuje do Choi, a może czuje? Nie na pewno nie! Przecież to był tylko sen, to nic nie znaczy. Wszystko będzie dobrze, to pewne. Powiedział w myślach i po chwili trochę już spokojniejszy zasnął.
Kolejna wymiana zdań, kolejna nie potrzebna kłótnia. Teraz siedział zamknięty w swoim pokoju i płakał. Jakieś dziesięć minut temu pokłócił się ze swoim najlepszym przyjacielem, znowu...
Jedak to nie była zwykła kłótnia, tylko coś poważniejszego. Zaczęło się od zwykłej sprzeczki, ale skończyło się na ostrej wymianie zdań. Kilka za dużo wypowiedzianych słów może tak bardzo zranić. Tak właśnie było z biednym Key, który wylewał teraz potok łez w swoją poduszkę. Nie wiedział, że Jonghyun, jego najlepszy przyjaciel, którego nigdy by nie zostawił, może być do tego zdolny. Z premedytacją wbijał nóż prosto w kruche serce Kibuma. To bolało.
(Kilkanaście minut wcześniej)
- Popatrz jaki tu syf, mógłbyś w końcu po sobie posprzątać - powiedział marudnie Jonghyun rozglądając się krzywo po pomieszczeniu. W Key aż się coś zagotowało
- Syf mówisz? To może byś ruszył swój zacny tyłek i sam posprzątał! Ja już mam dość, jakbyś nie wiedział to robię tutaj wszystko, a ty nawet palcem nie kiwniesz.
- No i co z tego, nie urodziłem się po to żeby sprzątać - prychnął.
- A co? Może ja się po to urodziłem?
Cisza.
- Nic nie umiesz zrobić, nie dałbyś sobie rady sam - zbulwersował się młodszy, był wściekły, ale w głębi duszy cierpiał.
- Myślisz, że jesteś niezastąpiony? - jego słowa raniły coraz bardziej - mylisz się, wcale mi nie jesteś potrzebny, sam sobie doskonale poradzę. Nie potrzebne mi twoje jęki - Key już nic nie powiedział, patrzył ze zdumieniem na Jonga, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem. Odwrócił się i pobiegł do swojego pokoju zostawiając starszego Kim'a samego. Wskoczył na łóżko i już się nie powstrzymywał i wylewał łzy. Jeszcze nigdy nic go tak bardzo nie zraniło jak kujące w serce, obraźliwe słowa Jonghyun'a. Kibum nie wiedział jak mógł mu to zrobić i to z byle powodu. Tak bardzo nie chciał się kłócić, ale Jong sam go do tego podpuścił. Jak mógł mnie tak podle wykorzystywać?! Jak mógł powiedzieć, że się do niczego nie nadaję?! Zrobił to specjalnie? Jak tak to dlaczego? Nie wiedział, że to może go zranić? Był ślepy i nie wiedział jak bardzo Key jest wrażliwy i jakie ma kruche serduszko, które bardzo łatwo było uszkodzić. To nie jest zachowanie prawdziwego przyjaciela, chociaż od jakiegoś czasu Jong dla Key przestał być tylko przyjacielem, był kimś więcej. Ale kim? Tego sam nie wiedział. Podejrzewał, że mógł się zakochać, ale nie chciał tego, bał się, że jakby mógł mu to wyznać straci go na zawsze. Ten po prostu go wyzwie od pedałów i go zostawi samego, po prostu złamie mu serce. A Key za wszelką cenę chciał tego uniknąć. Bał się odrzucenia, bardzo się tego bał.
Kolejne łzy, kolejne cierpienie, kolejne ukłucie w sercu, Key stawał się powoli jednym wielkim bólem. Stawał się taki przez swoja jedyną miłość, która tak go zraniła. Nie chciał widzieć go na oczy, niestety nie było mu to dane, ponieważ mieszkali razem. Około pół roku temu kupili kawalerkę, małą na dwie osoby. Z rodzicami nie mięli najlepszych kontaktów, a byli przyjaciółmi od dziecka, więc postanowili zamieszkać ze sobą. Key robił w mieszkaniu wszystko, sprzątał, gotował i dbał o to, aby wszystko było zawsze na swoim miejscu. Jonghyun natomiast nie robił nic, wykorzystywał biednego Kibum'a, któremu na początku to nie przeszkadzało. Ale z czasem zaczynał mieć tego dość i robił mu o to awantury, ale nigdy w życiu go nie obraził, więc dlaczego Jong to zrobił, czy to było celowe? To chyba wie tylko sam Jonghyun, a może nawet on nie wie? Trudno powiedzieć.
Tak!! Wreszcie napisałam ten rozdział.
Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać, nie miałam za bardzo pomysłów.
Wiem, nie jest on za długi, ale przynajmniej jest, czyż nie?
Mam nadzieję, że się wam spodoba ^^
Proszę was o komentarze, być może dodadzą mi więcej weny?
Dziękuję za 21 obserwatorów i 2675 wyświetleń bloga ^^
piątek, 7 grudnia 2012
Liebstar Award
Zostałam nominowana przez Japońskie oczko do Liebster Award. Dziękuję za nominacje ^^
Zasady:
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
Odpowiedzi:
1. Lubisz j-rock? Jak tak to jakie zespoły najbardziej?
Tak lubię j-rock, a z zespołów to The Gazette.
2. Jaki jest Twój ulubiony koreański/japoński aktor?
Z koreańskich to Minho ^^ A japońskie to Tatsuya Fajiwara i Kenichi Matsuyama.
3. Dlaczego akurat K-Pop?
Ponieważ go uwielbiam. I stał się częścią mnie. Uwielbiam w nim muzykę, zespoły, choreografię, po prostu wszystko.
4. Przy jakich okolicznościach zaczęłaś interesować się Azją?
Przez poznanie SHINee. A to nastąpiło w dość nietypowy sposób, ponieważ było to po obejrzeniu przeróbki "ukryty polski" i kawałka teledysku SHINee - Love Like Oxygen (mcdonald i kisiel mniaam xD)
5. Ulubiony Azjata?
Na pewno Minho :D oprócz jego to może jeszcze Jo Twins z boyfriend i Lee Joon ^^
6. a czyj koncert najbardziej chciałabyś pójść?
Chyba raczej na SHINee, oraz na MBLAQ ^^
7. Gdybyś znalazła złotą rybkę, to co byś sobie zażyczyła?
Hmm sama nie wiem. Bardzo chciałabym zwiedzić kraje Azjatyckie.
8. Jaki lubisz kolor oczu?
Brązowy, taki bardzo ciemny ;D
9. Jakie są Twoje ulubione paringi?
JongKey, 2Min, Minkey i MinRen.
10. Jakie było Twoje wrażenie po przeczytaniu pierwszego yaoi?
Wydawało mi się to takie dziwny... Jakoś nie potrafiłam tego czytać, choć ciekawiła mnie dalsza akcja ;D i tak jakoś się wciągnęłam w to i sama piszę.
11. Czy potrafiłabyś zrezygnować z K-Popu?
Nie, na pewno nie. Za bardzo jestem z nim zżyta.
Moje pytania.
1. Jak poznałaś K-Pop?
2. Jaka była twoja pierwsza piosenka K-Pop, którą poznałaś?
3. W jakim państwie byś najchętniej zamieszkała?
4. Gdybyś miała możliwość do poznania jakiejś azjatyckiej gwiazdy, to kto by to był?
5. Osoba, która jest dla Ciebie najważniejsza?
6. Co najchętniej byś w sobie zmieniła?
7. Jaki jest twój stosunek do yaoi ;D?
8. Ulubiony paring?
9. Czy potrafiłabyś zrezygnować z K-pop'u?
10. Ulubiona piosenka oraz zespół?
11. Kto jest twoim biasem? Dlaczego właśnie on?
Blogi, które nominuję:
http://spotkalam-dzisiaj-milosc.blogspot.com/
http://yaoidreams.blogspot.com/
http://jongkey-love-pain.blogspot.com/
http://shiningshinee-yaoi.blogspot.com/
http://ixaaa97.blogspot.com/
Tylko sześć, ale są to moje ulubione blogi, oczywiście nie licząc bloga od Japońskie oczko ^^
Jeszcze raz dziękuję za nominacje ^^
niedziela, 2 grudnia 2012
Tak jak obiecałam. Oto one-shot z MinKey dla Soome Choi ^^
Mam nadzieje, że lubisz smutasy :D
Paring - MinKey
Ostrzeżenia - śmierć
Co się z nim dzieje? Czy to moja wina? Czy to ja jestem przyczyną jego zachowania? A może po prostu nie ma humoru? Nie nie możliwe. Zawsze był taki miły i czuły, a nie tak jak teraz.
Jestem z Choi od jakiegoś roku. Dobrze się dogadywaliśmy, kochaliśmy się i byliśmy nierozłączni, aż do teraz. Od jakiegoś czasu brunet w ogóle nie zwraca na mnie uwagi, nie odzywa się, a jak chce się go zapytać o jego zachowani, wychodzi. To tak strasznie boli. Czy on nie wie, że ja przez to cierpię? Nie wie, że tak bardzo rani moje uczucia? A może on mnie już nie...? Nie nie mogę tak myśleć. On taki nie jest, nie zrobił by mi tego. Przynajmniej wtedy mi się tak wydawało...
Postanowiłem jakoś zwrócić na sobie jego uwagę i przy okazji sprawdzić go. Siedział w salonie oglądając jakiś badziewny kanał w TV. Podszedłem do niego po cichu.
- Minho?
Cisza
- Minho? - szturchnąłem go lekko w ramie
Znowu nic
- Minho do cholery!
Cisza
Zacząłem wymachiwać mu ręką przed oczami.
Nadal bez reakcji.
Zdenerwowałem się. Tak bardzo chciałem z nim porozmawiać, przytulić się do jego ciepłych ramion. Podszedłem to telewizora i nacisnąłem średniej wielkości guzik u dołu, na co telewizor się wyłączył.
- Key! Czego ty ode mnie znowu chcesz?! Nie możesz dać mi na chwilę spokoju? Nie widzisz, że jestem zajęty? - podniósł głos. To bolało. Jego słowa raniły.
- Ale Minho co się dzieje? Dlaczego taki jesteś? Dlaczego nie zwracasz już na mnie uwagi? Czy już mnie nie kochasz? - wyszeptałem.
Pytany nic nie odpowiedział po prostu wyszedł. Zostawił mnie samego. Znowu. Czułem się jakby ktoś wbijał mi ostrza prosto w serce. A tym kimś był mój chłopak. Najważniejsza dla mnie osoba na świecie. Czy on na prawdę mnie już nie kocha?
Łzy zaczęły spływać mi po policzkach strumieniami, zabrałem kurtkę i wyszedłem za Choi. Musiałem się dowiedzieć jaki jest cel jego codziennych wędrówek i poznać przyczynę jego zachowania. Szedłem za nim przez jakiś 40 minut. W odległości około piętnastu metrów w kapturze na głowie i ze spuszczoną głową. Nie mógłby mnie zobaczyć. Nie mogłem na to pozwolić. W końcu trafiliśmy do jakiegoś parku. Było już po 18, ale było już całkiem ciemno. Zapewne dlatego, że to grudzień. Do Choi podszedł jakiś niezbyt wysoki, szczupły chłopak. Wiedziałem kto to. Znałem go bardzo dobrze. Lee Taemin - chłopak, którym szczerze gardzę. Podlizujący się każdemu, udaje słodkiego chłopczyka, ale tak na prawdę to szatan wcielony. Wiedziałem to gdyż kiedyś także udało mi się nabrać na jego słodką i nie winną buźkę.
Zastanawiał mnie fakt dlaczego Minho się z nim spotkał, chyba że...
Podszedłem nieco bliżej chowając się w krzakach, na taką odległość abym mógł ich dobrze widzieć oraz słyszeć.
Siedzieli blisko siebie, bardzo blisko. Zbyt blisko.
Czy oni.. razem? Nie to nie możliwe, Choi by mi tego nie zrobił. A może nie znam go zbyt dobrze?
Po chwili zaczęła się rozmowa.
- Taemin, ja już tak nie potrafię. Za długo to trwa - jego twarz posmutniała. O co mu chodzi?
- Czego już dłużej nie potrafisz kochanie?
- To okłamywanie Kibum'a... on już coś podejrzewa. Dzisiaj znowu się mnie wypytywał co się dzieje, ale ja nie potrafię mu tego tak powiedzieć. To zbyt trudne. Znowu stchórzyłem.
- Oj Minho nie zamartwiaj się tak tą ciotą. Kochasz mnie, czy jego?
- No Ciebie, ale nie chce go aż tak bardzo ranić. I tak już to zrobiłem.
- No i czym ty się tak przejmujesz co? Bo nie rozumiem. Nie możesz mu po prostu powiedzieć, że z wami koniec?
- Nie wiesz jakie to trudne. Nie wiem już jak mam to zrobić. Nie raz już chciałem, ale nie potrafię i udaję obojętnego. Pewnie dlatego już coś podejrzewa.
- Minusiu, jak ty tego nie zrobisz, to wiesz, że ja mogę. Dla Ciebie wszystko - usiadł ukradkiem na jego kolanach i pocałował go. Choi nie protestował. Zaczęli się namiętnie całować, a ich ręce błądziły po całych ich ciałach.
Nie potrafiłem znieść tego widoku. Jak on mógł zrobić coś takiego? Woli tego małolata ode mnie?! Najchętniej bym teraz do nich podszedł, chwycił za "szmaty" tego małego szczyla i spał do nieprzytomności, a potem zajął się tym drugim. Chociaż to by było nie realne. Wiedziałem, że z Minho bym nie wygrał. Jest wyższy i silniejszy. Ale jak on mógł tak po prostu uwieść mojego żabola? No jak? Nie potrafiłem powstrzymać łez, nawet nie starałem się tego robić. Moje życie legło w gruzach.
Chciałem po cichutku wydostać się z tych krzaków i pobiec tam gdzie mnie nogi poniosą, a dokładniej do najbliższego baru. Na moje nieszczęście nogą zahaczyłem o jakąś gałąź i przewróciłem się i wylądowałem prawie przy ławce tych kochasiów.
- Kibum...
Usłyszałem cichy szept Minho. Szybko wstałem, otrzepałem się i spojrzałem na niego z wyrzutem, a może nawet z nienawiścią. Najmłodszy zszedł z niego i z ciekawością wpatrywał się to we mnie to w Minho.
- Key ja...
- Jak mogłeś?! - przerwałem mu.
- Ja nie chciałem... przepraszam..
- Wiesz co już lepiej nic nie mów. Nienawidzę Cie! - wrzasnąłem i rzuciłem się do biegu, a on za mną. Biegłem ile miałem sił w nogach. Ani na chwilę nie zwolniłem. Nie chciałem żeby mnie zatrzymał. Bałem się, że jeszcze mógłbym mu wybaczyć. Ale nie mogłem. Za bardzo mnie skrzywdził. Zwolniłem dopiero wtedy kiedy nie widziałem już go za sobą. Byłem pewien, że udało mi się go zgubić. Zatrzymałem się na chwilę aby trochę odpocząć i wtedy usłyszałem jego głos za moimi plecami. Szybko się odwróciłem
- Kibum proszę..
- Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę mieć z Tobą już nic wspólnego! - odwróciłem się i ruszyłem przed siebie, ale zatrzymałem się kiedy usłyszałem wrzask Minho
- Key uważaj!!
Nie zdążyłem nawet zareagować ponieważ jakich samochód z nieprawdopodobną prędkością uderzył w moją klatkę piersiową z taką siłą, że aż odleciałem na kilka metrów. Poczułem ogromny ból w całym ciele. Nie mogłem się podnieść nie miałem tyle siły. Udało mi się tylko spostrzec, że wokół mnie tworzy się coraz większa kałuża krwi. Po chwili zobaczyłem zrozpaczoną i przerażoną twarz Minho. Zaczął szarpać mną i się drzeć.
- Key! Proszę wybacz mi. Ja nie chciałem, na prawdę przepraszam. Zrobię wszystko, tylko mnie nie opuszczaj! - jego głos łamał się coraz bardziej. Ułożył moją głowę na swoich kolanach i przytulił moje bezwładne ciało - karetka już jedzie, wytrzymaj, nie zostawiaj mnie - obraz coraz bardziej zaczął się mi rozmazywać, a ból powoli ustawał ustawał. Wiedziałem, że umieram i nikt mnie nie uratuję. Na swój sposób pragnąłem śmieci. Gdyby Minho się nie dowiedział, że wszystko widziałem i słyszałem prawdopodobnie sam popełnił bym samobójstwo. Więc co za różnica?
Nie czułem już nic. Tylko jak zamykają mi się oczy, a serce bije coraz słabiej. Nie stawiałem oporu.
- To ty mnie pierwszy zostawiłeś - wyszeptałem i po chwili nie widziałem już nic pochłonęła mnie kompletna ciemność, praca serca ustała. Udało mi się jeszcze tylko usłyszeć syrenę karetki, a po chwili nie słyszałem już nic.
Nie uratujecie mnie. Już za późno...
Dum dum dum i jak? Podobało się? Piszcie w komentarzach ^^
niedziela, 25 listopada 2012
Because I love you 7
No początku pragnę was przeprosić za to że kolejny rozdział dodaję tak późno. Wiem powinien się pojawić tydzień temu, ale miałam za dużo nauki. Same sprawdziany i kartkówki prawie co dzienne, a jeszcze w czwartek mam wywiadówkę -,- (trzymajcie za mnie kciuki).
A oto 7 rozdzialik ^^
Taemin od dłuższego czasu nie miał tak dobrego humoru jak teraz. Siedział na swoim łóżku słuchając muzyki na ful i kołysał się w jej rytmie. Był sam w domu więc mógł sobie na to pozwolić, chociaż nie do końca, ponieważ od jakiegoś czasu oburzeni sąsiedzi walili w drzwi jego mieszkania. Lee ich nawet nie słyszał, a nawet jakby słyszał nie zwracał by na to uwagi. Liczył się tylko on i muzyka wypływająca z głośników. Wstał z miękkiego łóżka i zaczął tańczyć, a na jego twarzy widniał delikatny uśmiech. Energicznie wywijał swoim ciałem na wszystkie strony poddając się swojej ulubionej pasji.
Stanął w bezruchu kiedy usłyszał, że ktoś mu klaszcze. Nie wiedział kto to może być. Na pewno nie jego rodzinka bo rodzice byli w pracy, a brat umówił się na randkę, a znając go w domu pojawi się około 23.
Obrócił się powoli i widział na sobie wzrok przystojnego bruneta, którym musiał być Choi. Zrobiło się mu gorąco i nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa. Po chwili jednak mowa do niego wróciła.
- Minho?! Co ty robisz w moim domu? A co gorsza w moim pokoju! - wrzasnął i spojrzał na wysokiego domagając się odpowiedzi.
- Heh a no postanowiłem Cie odwiedzić. Nie otwierałeś jak pukałem a dodatkowo było słychać głośną muzykę. Drzwi były otwarte więc wszedłem - powiedział rozbawiony - a tak na marginesie to świetnie tańczysz.
- Aha... yyy no dzięki. Ale czemu chciałeś mnie odwiedzić? - spytał skołowany Lee.
- A tak sobie. Pomyślałem, że gdzieś się przejdziemy, no wiesz tak jak kumple - uśmiechnął się szeroko.
- Eee no dobra - podrapał się po głowie i uśmiechnął się na co starszy się zaśmiał - daj mi chwilę! - rzucił i jak strzała wybiegł z pokoju potrącając w drzwiach bruneta.
Wpadł do łazienki i spojrzał na swoje odbicie w lustrze - o kurwa.. - pomyślał krzywiąc się na swój widok. Był cały mokry od potu a na głowie miał rozwalony kucyk. Wszedł pod prysznic i stanął pod strumieniem ciepłej wody, rozluźnił się, lecz nie na długo. Przypomniał sobie, że Choi na niego czeka więc szybko się umył i wyszedł z kabiny. Suszarką wysuszył swoje długie karmelowe włosy i ubrał się w świeżo wyprane czarne rurki i czerwony T-shirt. Spojrzał jeszcze raz w lustro
no i od razu lepiej - uśmiechnął się sam do siebie i wyszedł z łazienki. Wszedł z powrotem do swojego pokoju i jego wzrok padł na Minho, który z szerokim uśmiechem na twarzy oglądał zdjęcia Lee. Ten szybko do niego podbiegł i wyrwał mu z ręki fotografie chowając je do szuflady. Spojrzał na niego spod byka.
- Jak ty słodko wyglądałeś jako dziecko, ale prawie wcale się nie zmieniłeś - podszedł do niego z uśmiechem - nadal masz taką uroczą buźkę - ścisnął delikatnie jego policzek i potarmosił jego dopiero co ułożone włosy.
- Nie jestem uroczy! - wrzasnął i stanowczo odsunął się od starszego.
- Jesteś jesteś, aha właśnie a co to za dziewczyna na tych zdjęciach - zapytał z ciekawości, a Taemin od razu posmutniał - no dobrze nie będę pytał, wszystko ok? - spojrzał na niego troskliwie
- Tak tak, to idziemy?
Wyszli z domu i skierowali się do pobliskiego parku. Lee mało się odzywał, wspomnienia o osobie z fotografii do niego powróciły. Niestety nie były to miłe wspomnienia. Starał się o tym nie myśleć, ale nie potrafił. W pewnym sensie zawdzięczał to Choi, które zaczął oglądać jego zdjęcia, ale nie mógł się na niego gniewać. Po prostu nie potrafił.
Minho cały czas się mu przyglądał, nie wiedział o co chodziło młodszemu i dlaczego na pytanie o małą dziewczynkę na zdjęciu posmutniał. Był pewny, że to nie jest nic dobrego i żałował tego, że był taki ciekawski. Obwiniał się za to, ale co on takiego zrobił?
Nie mógł już dłużej patrzeć na spuszczoną, ponurą twarz długowłosego i postanowił coś zrobić. Stanął przed nim zagradzając mu drogę. Lee podniósł głowę i spojrzał z małym zdziwieniem i oczami przepełnionym łzami na Choi. A temu, aż serce się ścisnęło na ten widok. Złapał opuszkami palców jego kąciki ust unosząc je do góry. Uśmiechnął się do niego szeroko i wyciągnął z kieszeni swojej kurtki mały kartonik mleka bananowego, na co oczy młodszego zabłysły. Wręczył mu napój i rozczochrał jego włosy.
Jaki on słodki - pomyślał i uśmiechnął się sam do siebie. Robiło się zimno więc starszy postanowił odprowadzić Taemin'a. Pożegnał się z nim i poszedł w swoją stronę, ale zatrzymał się na chwilę.
Taemin usiadł zadowolony na łóżku, ale po chwili znów z niego wstał, gdyż usłyszał ciche pukanie w drzwi od mieszkania. Lekko je uchyli i zdziwiony spojrzał na Minho, który nie penie powiedział.
- Taemin... Nauczysz mnie tańczyć?
Zaś taki krótki -,-
Przepraszam was za to..
Wybaczycie?
A oto 7 rozdzialik ^^
Taemin od dłuższego czasu nie miał tak dobrego humoru jak teraz. Siedział na swoim łóżku słuchając muzyki na ful i kołysał się w jej rytmie. Był sam w domu więc mógł sobie na to pozwolić, chociaż nie do końca, ponieważ od jakiegoś czasu oburzeni sąsiedzi walili w drzwi jego mieszkania. Lee ich nawet nie słyszał, a nawet jakby słyszał nie zwracał by na to uwagi. Liczył się tylko on i muzyka wypływająca z głośników. Wstał z miękkiego łóżka i zaczął tańczyć, a na jego twarzy widniał delikatny uśmiech. Energicznie wywijał swoim ciałem na wszystkie strony poddając się swojej ulubionej pasji.
Stanął w bezruchu kiedy usłyszał, że ktoś mu klaszcze. Nie wiedział kto to może być. Na pewno nie jego rodzinka bo rodzice byli w pracy, a brat umówił się na randkę, a znając go w domu pojawi się około 23.
Obrócił się powoli i widział na sobie wzrok przystojnego bruneta, którym musiał być Choi. Zrobiło się mu gorąco i nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa. Po chwili jednak mowa do niego wróciła.
- Minho?! Co ty robisz w moim domu? A co gorsza w moim pokoju! - wrzasnął i spojrzał na wysokiego domagając się odpowiedzi.
- Heh a no postanowiłem Cie odwiedzić. Nie otwierałeś jak pukałem a dodatkowo było słychać głośną muzykę. Drzwi były otwarte więc wszedłem - powiedział rozbawiony - a tak na marginesie to świetnie tańczysz.
- Aha... yyy no dzięki. Ale czemu chciałeś mnie odwiedzić? - spytał skołowany Lee.
- A tak sobie. Pomyślałem, że gdzieś się przejdziemy, no wiesz tak jak kumple - uśmiechnął się szeroko.
- Eee no dobra - podrapał się po głowie i uśmiechnął się na co starszy się zaśmiał - daj mi chwilę! - rzucił i jak strzała wybiegł z pokoju potrącając w drzwiach bruneta.
Wpadł do łazienki i spojrzał na swoje odbicie w lustrze - o kurwa.. - pomyślał krzywiąc się na swój widok. Był cały mokry od potu a na głowie miał rozwalony kucyk. Wszedł pod prysznic i stanął pod strumieniem ciepłej wody, rozluźnił się, lecz nie na długo. Przypomniał sobie, że Choi na niego czeka więc szybko się umył i wyszedł z kabiny. Suszarką wysuszył swoje długie karmelowe włosy i ubrał się w świeżo wyprane czarne rurki i czerwony T-shirt. Spojrzał jeszcze raz w lustro
no i od razu lepiej - uśmiechnął się sam do siebie i wyszedł z łazienki. Wszedł z powrotem do swojego pokoju i jego wzrok padł na Minho, który z szerokim uśmiechem na twarzy oglądał zdjęcia Lee. Ten szybko do niego podbiegł i wyrwał mu z ręki fotografie chowając je do szuflady. Spojrzał na niego spod byka.
- Jak ty słodko wyglądałeś jako dziecko, ale prawie wcale się nie zmieniłeś - podszedł do niego z uśmiechem - nadal masz taką uroczą buźkę - ścisnął delikatnie jego policzek i potarmosił jego dopiero co ułożone włosy.
- Nie jestem uroczy! - wrzasnął i stanowczo odsunął się od starszego.
- Jesteś jesteś, aha właśnie a co to za dziewczyna na tych zdjęciach - zapytał z ciekawości, a Taemin od razu posmutniał - no dobrze nie będę pytał, wszystko ok? - spojrzał na niego troskliwie
- Tak tak, to idziemy?
Wyszli z domu i skierowali się do pobliskiego parku. Lee mało się odzywał, wspomnienia o osobie z fotografii do niego powróciły. Niestety nie były to miłe wspomnienia. Starał się o tym nie myśleć, ale nie potrafił. W pewnym sensie zawdzięczał to Choi, które zaczął oglądać jego zdjęcia, ale nie mógł się na niego gniewać. Po prostu nie potrafił.
Minho cały czas się mu przyglądał, nie wiedział o co chodziło młodszemu i dlaczego na pytanie o małą dziewczynkę na zdjęciu posmutniał. Był pewny, że to nie jest nic dobrego i żałował tego, że był taki ciekawski. Obwiniał się za to, ale co on takiego zrobił?
Nie mógł już dłużej patrzeć na spuszczoną, ponurą twarz długowłosego i postanowił coś zrobić. Stanął przed nim zagradzając mu drogę. Lee podniósł głowę i spojrzał z małym zdziwieniem i oczami przepełnionym łzami na Choi. A temu, aż serce się ścisnęło na ten widok. Złapał opuszkami palców jego kąciki ust unosząc je do góry. Uśmiechnął się do niego szeroko i wyciągnął z kieszeni swojej kurtki mały kartonik mleka bananowego, na co oczy młodszego zabłysły. Wręczył mu napój i rozczochrał jego włosy.
Jaki on słodki - pomyślał i uśmiechnął się sam do siebie. Robiło się zimno więc starszy postanowił odprowadzić Taemin'a. Pożegnał się z nim i poszedł w swoją stronę, ale zatrzymał się na chwilę.
Taemin usiadł zadowolony na łóżku, ale po chwili znów z niego wstał, gdyż usłyszał ciche pukanie w drzwi od mieszkania. Lekko je uchyli i zdziwiony spojrzał na Minho, który nie penie powiedział.
- Taemin... Nauczysz mnie tańczyć?
Zaś taki krótki -,-
Przepraszam was za to..
Wybaczycie?
niedziela, 11 listopada 2012
Because I love you 6
Leżał bezwładnie na swoim łóżku. Nie mógł spać, za dużo myśli chodziło mu po głowie, a zwłaszcza ten przystojny brunet który obronił go przed napastnikami, z którymi czy chce czy nie będzie musiał się zmierzyć. Gwałtownie przewrócił się na lewy bok, co wywołało głośne jęknięcie. Nadal wszystko go bolało i wywnioskował, że nie może wykonywać zbyt gwałtownych ruchów. Sięgnął na półkę po telefon aby sprawdzić, która godzina 6.40... westchnął głośno i odłożył telefon. Zostało mu jeszcze nie całe 20 minut snu. Ale Lee wiedział, że i tak nie zaśnie. Nie spał całą noc, więc nie tylko koledzy będą dziś jego problemem, jeszcze będzie musiał uważać aby nie przysnąć na tych wyjątkowo nudnych lekcjach.
Wyczołgał się z miękkiej pościeli i chwiejnym krokiem powędrował do łazienki. Miał jeszcze dużo czasu, więc każdą czynność wykonywał bardzo powoli. Nie wyglądał najlepiej, ale starał się jakoś ogarnąć. Wyciągnął z szafki ciemne rurki i czarną luźną koszulkę z napisem "My life is not your business". Spiął włosy w luźny kucyk i był już gotowy. Miał jeszcze pół godziny czasu, więc udał się do kuchni, aby zrobić sobie coś na śniadanie. Tak z tym zawsze miał największy problem. W końcu zdecydował się na płatki z mlekiem. Po posiłku jeszcze wyjął z lodówki moje ulubione mleko bananowe, dzięki któremu się rozluźnił, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Nałożył kurtkę na swoje chude ramiona, przerzucił sobie torbę przez ramię i wyszedł z domu.
Po 10 minutach dotarł do szkoły. Miał jeszcze sporo czasu do dzwonka, więc postanowił przesiedzieć tam aż do dzwonka. Siedział w rogu szatni ze spuszczoną głową i bawił się swoim telefonem. Nagle poczuł, że ktoś szturcha go w ramie. Nieco przestraszony podniósł głowę i zauważył tego samego chłopaka co ostatnio. Odetchnął z ulgą i lekko się do niego uśmiechnął.
- Co tu tak sam siedzisz? Stało się coś? - zapytał starszy.
- N-nie, nic się nie stało. Po prostu czekam na dzwonek - odparł wzruszając ramionami.
- Choć. Nie będziesz tu tak sam siedzieć. - pociągnął młodszego za nadgarstek, zmuszając go do wstania. Lee próbował jeszcze zaprotestować, ale na nic mu się to zdało.
Zaprowadził go pod ścianę, koło jakiejś sali lekcyjnej, gdzie siedziało, dwóch chłopaków zacięcie ze sobą o czymś dyskutując.
- O Minho, powiedz temu dinozaurowi, że skoro robimy razem ten projekt na fizykę, to ja powinienem dowodzić - do Choi podbiegł szczupły chłopak o blond czuprynie i kocich oczach, i zaczął go szarpać za rękaw.
- Wybacz Key, nie wiem kto ma rację, ale chce wam kogoś przedstawić - w tym momencie lekko popchnął zmieszanego Lee do przodu - to jest Taemin, Taemin to są Kibum i Jonghyun.
- C-cześć - wymamrotał młodszy.
- Mów mi Key - podbiegł do niego blondyn z szerokim uśmiechem, po chwili podszedł nieco niższy brunet, który faktycznie przypominał dinozaura.
Po chwili zadzwonił dzwonek, na który Taemin widocznie posmutniał. Choi wiedział o co chodzi, więc postanowił go odprowadzić do klasy i jakoś dodać mu otuchy. Przy drzwiach posłał mu jeszcze pocieszający uśmiech i poszedł w stronę swojej sali, a młodszy przeszedł obojętnie koło Yunsu i jego kolegów, i usiadł na swoim miejscu. Oni tylko wrednie na niego spojrzeli i zajęli się swoimi sprawami. Po kilku minutach do klasy wszedł nauczyciel matematyki i zaczął sprawdzać obecność.
Taemin w ogóle nie potrafił się skupić, chociaż wiedział, że powinienem, gdyż jutro ma z tego sprawdzian. Profesor musiał zauważyć, że nie uważa, ponieważ wywołał go do tablicy. Zdezorientowany nastolatek wyszedł z ławki i powoli skierował się w stronę tablicy z równaniem, które ma rozwiązać. Jeszcze ktoś po drodze podłożył mu nogę i chłopak prawie się przewrócił, co wywołało niepohamowany śmiech u reszty uczniów. Z małą pomocą nauczyciela rozwiązał zadanie i usiadł na swoim miejscu. Po chwili zadzwonił dzwonek, uradowany chciał wybiec z klasy, lecz ktoś szarpnął go za ramię, zmuszając do odwrócenia się. Yunsu chwycił go za koszulkę i bez problemu podniósł do góry.
- I co mały? Trzeba było się nam narażać? No to zapłacisz swoją cenę, a Twój brunecik Ci teraz nie pomorze - powiedział szyderczo się uśmiechając i po chwili jego pięść miała się spotkać z twarzą młodszego, lecz ktoś go od niego odciągnął i Lee poleciał na ścianę.
Po lekcji Choi postanowił pójść do Taemin'a, ponieważ bał się, że te gnojki coś mu zrobią. Nie mylił się, najsilniejszy z nich trzymał go za koszulkę i już miał go uderzyć, ale brunet wyprzedził go i popchnął Lee, który po chwili osunął się po ścianie. Pchnąłem Yunsu z całej siły na ławki za nim i podbiegłem do Taemin'a
- Wszystko w porządku? - zapytałem kucając przed nim.
- Nie... dzięki za pomoc. - pomógł mu wstać i wyszli z jego klasy, widzieli na sobie wzrok prawie wszystkich uczniów, ale starszy nie przejmował się tym. Wpadli na korytarzu na Onew, który dopiero teraz przyszedł do szkoły, za pewne znowu zaspł. Uśmiechnął się do nich przyjaźnie i podszedł do Tae.
- Cześć jestem Jinki, a dla przyjaciół Onew, a ty? - zapytał młodszego
- Taemin - powiedział krótko. Gadali, do puki nie zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję. Taemin niezadowolony udał się z powrotem do klasy.
Reszta lekcji minęła mu niezwykle spokojnie. Nikt mu nie dokuczał, ani nic, był z tego powodu zadowolony. Miał nadzieję, że już na zawsze dadzą mu spokój, ale nie mógł być co do tego do końca pewny. Po lekcjach zadowolony wyszedł ze szkoły i powędrował w stronę domu po drodze spotkał jeszcze Onew, od którego się dowiedział, że jest jago sąsiadem. Młodszy ucieszył się na tą wiadomość. Przez całą drogę rozmawiał z Jinki'm na różne tematy i dowiedział się o nim kilka rzeczy. Rozbawiła go wiadomość, że jest on Chickencholikem i mógłby je jeść kurczaki przez całe życie, czyli podobnie jak Taemin pić mleko bananowe. Onew odprowadził go pod sam dom i poszedł dalej, jego dom znajdował się dwa domy dalej.
Taemin był szczęśliwy. Nareszcie znalazłem przyjaciół. Ale czy mogę ich już nazwać przyjaciółmi? Zastanawiał się przez chwilę i udał się do swojego pokoju.
Ten rozdział mi tak se wyszedł, no ale jakoś nie miałam zbyt na niego pomysłu. Podobał się chociaż? Oceńcie w komentarzach.
Wyczołgał się z miękkiej pościeli i chwiejnym krokiem powędrował do łazienki. Miał jeszcze dużo czasu, więc każdą czynność wykonywał bardzo powoli. Nie wyglądał najlepiej, ale starał się jakoś ogarnąć. Wyciągnął z szafki ciemne rurki i czarną luźną koszulkę z napisem "My life is not your business". Spiął włosy w luźny kucyk i był już gotowy. Miał jeszcze pół godziny czasu, więc udał się do kuchni, aby zrobić sobie coś na śniadanie. Tak z tym zawsze miał największy problem. W końcu zdecydował się na płatki z mlekiem. Po posiłku jeszcze wyjął z lodówki moje ulubione mleko bananowe, dzięki któremu się rozluźnił, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Nałożył kurtkę na swoje chude ramiona, przerzucił sobie torbę przez ramię i wyszedł z domu.
Po 10 minutach dotarł do szkoły. Miał jeszcze sporo czasu do dzwonka, więc postanowił przesiedzieć tam aż do dzwonka. Siedział w rogu szatni ze spuszczoną głową i bawił się swoim telefonem. Nagle poczuł, że ktoś szturcha go w ramie. Nieco przestraszony podniósł głowę i zauważył tego samego chłopaka co ostatnio. Odetchnął z ulgą i lekko się do niego uśmiechnął.
- Co tu tak sam siedzisz? Stało się coś? - zapytał starszy.
- N-nie, nic się nie stało. Po prostu czekam na dzwonek - odparł wzruszając ramionami.
- Choć. Nie będziesz tu tak sam siedzieć. - pociągnął młodszego za nadgarstek, zmuszając go do wstania. Lee próbował jeszcze zaprotestować, ale na nic mu się to zdało.
Zaprowadził go pod ścianę, koło jakiejś sali lekcyjnej, gdzie siedziało, dwóch chłopaków zacięcie ze sobą o czymś dyskutując.
- O Minho, powiedz temu dinozaurowi, że skoro robimy razem ten projekt na fizykę, to ja powinienem dowodzić - do Choi podbiegł szczupły chłopak o blond czuprynie i kocich oczach, i zaczął go szarpać za rękaw.
- Wybacz Key, nie wiem kto ma rację, ale chce wam kogoś przedstawić - w tym momencie lekko popchnął zmieszanego Lee do przodu - to jest Taemin, Taemin to są Kibum i Jonghyun.
- C-cześć - wymamrotał młodszy.
- Mów mi Key - podbiegł do niego blondyn z szerokim uśmiechem, po chwili podszedł nieco niższy brunet, który faktycznie przypominał dinozaura.
Po chwili zadzwonił dzwonek, na który Taemin widocznie posmutniał. Choi wiedział o co chodzi, więc postanowił go odprowadzić do klasy i jakoś dodać mu otuchy. Przy drzwiach posłał mu jeszcze pocieszający uśmiech i poszedł w stronę swojej sali, a młodszy przeszedł obojętnie koło Yunsu i jego kolegów, i usiadł na swoim miejscu. Oni tylko wrednie na niego spojrzeli i zajęli się swoimi sprawami. Po kilku minutach do klasy wszedł nauczyciel matematyki i zaczął sprawdzać obecność.
Taemin w ogóle nie potrafił się skupić, chociaż wiedział, że powinienem, gdyż jutro ma z tego sprawdzian. Profesor musiał zauważyć, że nie uważa, ponieważ wywołał go do tablicy. Zdezorientowany nastolatek wyszedł z ławki i powoli skierował się w stronę tablicy z równaniem, które ma rozwiązać. Jeszcze ktoś po drodze podłożył mu nogę i chłopak prawie się przewrócił, co wywołało niepohamowany śmiech u reszty uczniów. Z małą pomocą nauczyciela rozwiązał zadanie i usiadł na swoim miejscu. Po chwili zadzwonił dzwonek, uradowany chciał wybiec z klasy, lecz ktoś szarpnął go za ramię, zmuszając do odwrócenia się. Yunsu chwycił go za koszulkę i bez problemu podniósł do góry.
- I co mały? Trzeba było się nam narażać? No to zapłacisz swoją cenę, a Twój brunecik Ci teraz nie pomorze - powiedział szyderczo się uśmiechając i po chwili jego pięść miała się spotkać z twarzą młodszego, lecz ktoś go od niego odciągnął i Lee poleciał na ścianę.
Po lekcji Choi postanowił pójść do Taemin'a, ponieważ bał się, że te gnojki coś mu zrobią. Nie mylił się, najsilniejszy z nich trzymał go za koszulkę i już miał go uderzyć, ale brunet wyprzedził go i popchnął Lee, który po chwili osunął się po ścianie. Pchnąłem Yunsu z całej siły na ławki za nim i podbiegłem do Taemin'a
- Wszystko w porządku? - zapytałem kucając przed nim.
- Nie... dzięki za pomoc. - pomógł mu wstać i wyszli z jego klasy, widzieli na sobie wzrok prawie wszystkich uczniów, ale starszy nie przejmował się tym. Wpadli na korytarzu na Onew, który dopiero teraz przyszedł do szkoły, za pewne znowu zaspł. Uśmiechnął się do nich przyjaźnie i podszedł do Tae.
- Cześć jestem Jinki, a dla przyjaciół Onew, a ty? - zapytał młodszego
- Taemin - powiedział krótko. Gadali, do puki nie zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję. Taemin niezadowolony udał się z powrotem do klasy.
Reszta lekcji minęła mu niezwykle spokojnie. Nikt mu nie dokuczał, ani nic, był z tego powodu zadowolony. Miał nadzieję, że już na zawsze dadzą mu spokój, ale nie mógł być co do tego do końca pewny. Po lekcjach zadowolony wyszedł ze szkoły i powędrował w stronę domu po drodze spotkał jeszcze Onew, od którego się dowiedział, że jest jago sąsiadem. Młodszy ucieszył się na tą wiadomość. Przez całą drogę rozmawiał z Jinki'm na różne tematy i dowiedział się o nim kilka rzeczy. Rozbawiła go wiadomość, że jest on Chickencholikem i mógłby je jeść kurczaki przez całe życie, czyli podobnie jak Taemin pić mleko bananowe. Onew odprowadził go pod sam dom i poszedł dalej, jego dom znajdował się dwa domy dalej.
Taemin był szczęśliwy. Nareszcie znalazłem przyjaciół. Ale czy mogę ich już nazwać przyjaciółmi? Zastanawiał się przez chwilę i udał się do swojego pokoju.
Ten rozdział mi tak se wyszedł, no ale jakoś nie miałam zbyt na niego pomysłu. Podobał się chociaż? Oceńcie w komentarzach.
niedziela, 4 listopada 2012
Zapomniałeś o mnie
Nie mam coś weny na pisanie ciągu dalszego opowiadania "Beacuse I love you" więc postanowiłam napisać jakiegoś one-shot'a.
To jest mój pierwszy one-shot więc proszę o wyrozumiałość i przepraszam was za wszystkie błędy.
Paring - JongKey
Ostrzeżenia - brak
Leżałem skulony na swoim łóżku i próbowałem zasnąć. Nie mogłem, gdyż nie dawało mi spokoju, że Jonghyun, mój JongHyun znowu kochał się z jakąś kurwą, tak jak co dzień. No dobra nie mój... gdyż nigdy nie zebrałem się na odwagę by wyznać mu to co czuje. A później nie miałem już okazji, gdyż zaczął spraszać do domu te wszystkie dziewczyny. Codziennie wyłem w poduszkę i w myślach wyzywałem go od najgorszych, ale i tak go kochałem, choć on tego nie odwzajemniał. Cierpiałem. Strasznie mnie to bolało. Nie raz próbowałem sobie wmówić, że go nie kocham, że jest mi obojętny, ale nie był. Nawet sam nie wiem kiedy się zakochałem. Byliśmy kiedyś najlepszymi przyjaciółmi, wspieraliśmy się nawzajem i miałem w nim oparcie. Ale z czasem poczułem do niego coś więcej niż tylko przyjaźń, zawsze jak przypadkowo mnie dotknął, albo przytulił jak było mi źle wywoływało to u mnie dreszcze. Było mi tak dobrze i pragnąłem zostać w jego ramionach do końca życia.
A teraz jakbyśmy się w ogóle nie znali, mijamy się na korytarzu nawet do siebie nie odzywając. Nie zwraca na mnie uwagi, ma mnie gdzieś. To boli najbardziej. Miałem już tego wszystkiego dość.
Wywlekłem się z łóżka i skierowałem do kuchni, aby się czegoś napić i zobaczyłem GO. Żegnał się z jedną z tych swoich siks. Pocałował ją. Po moim policzku zaczęły spływać łzy, nie potrafiłem znieść tego widoku, tak pragnąłem żeby te ciepłe wargi okrywały moje, tak pragnąłem poczuć ich smak, ile bym dał żeby być teraz na jej miejscu.
Uciekłem do swojego pokoju. Usłyszałem jeszcze jak Jong krzyczy moje imię, nie zwolniłem. Usiadłem na łóżku i znowu się rozpłakałem. Po chwili rozległo się pukanie do moich drzwi, nie zareagowałem. Nie chciałem go tutaj, choć z jednej strony pragnąłem go zobaczyć.
Po chwili wszedł do mojego pokoju.
- Kibum, co Ci jest. - zapytał siadając na moim łóżku.
Nie odezwałem się.
- Spójrz na mnie - powiedział łagodnie.
Znowu nic.
- Key do cholery spójrz na mnie!
Nadal nic.
Zbliżył się do mnie i uniósł mój podbrudek. Mimowolnie spojrzałem w jego oczy. Były takie... ładne.
- Płakałeś.. Dlaczego?
- Nie twoja sprawa - powiedziałem chłodno.
- Nie Key, to jest moja sprawa. Co się dzieje?
- Serio Cie to obchodzi? Teraz sobie o mnie przypomniałeś? - próbowałem powstrzymać łzy.
- Nie rozumiem..
- Nie udawaj. Zapomniałeś o mnie. Ciebie obchodzą tylko te suki!
- Nie zapomniałem o Tobie! Przecież jesteś moim przyjacielem, jak mógłbym o Tobie zapomnieć?
- Nie kłam! Gdybyś mnie nie zobaczył, to na pewno byś do mnie nie przyszedł! A tak właściwie to poco przyszedłeś? - mój głos łamał się coraz bardziej.
- Bo martwię się o Ciebie Key. Nie chcę żebyś cierpiał.
- Nie chcesz żebym cierpiał ahh tak? Wiedz że cierpię cały czas jak widzę Cię z tymi dziewczynami..
- Ale dlaczego?
- Bo Cie kocham idioto!
- T-ty mnie kochasz? - zapytał zaskoczony. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem.
- Tak! A żebyś wiedział. Cały czas cierpiałem widząc się z tymi dziwkami, płakałem i nie mogłem spać po nocach. Nie było chwili żebym o Tobie nie myślał. Chciałem żebyś był wtedy przy mnie, ale nie bo ty wolałeś się zabawiać z tymi.. siksami. Nawet nie wiesz jak to boli. Jestem jakąś głupią, zakochaną ciotą, która nikomu nie jest do niczego potrzebna! - tama pękła a po moich policzkach spływały łzy. Byłem pewny, że wyjdzie i znowu zostawi mnie samego, tak jak zwykle, ale się myliłem. Przytulił mnie do siebie.
- Nie Kibum, nie jesteś głupi, to ja jestem głupi. Tak strasznie Cie przepraszam. Spotykałem się z tymi dziewczynami, ponieważ chciałem by zastąpiły mi Ciebie, ale żadna nie potrafiła tego zrobić. Chciałem wyznać Ci to co czuję już dawno, ale tak bardzo bałem się odrzucenia, że postanowiłem Ci tego nie mówić i szukać pocieszenia gdzie indziej. Gdybym tylko wiedział, że ty mnie też kochasz, to bym nigdy Cie nie zostawił. Tak mi przykro... nie wiedziałem, że sprawię Ci tym tak dużo bólu i cierpienia. Key j-ja bardzo Cie przepraszam - zauważyłem łzy w jego oczach. Płakał?
Więc on mnie też kocha? Przysporzył mi tyle bólu, ale ja wciąż go kocham i wierzę że będziemy razem.
- Wybaczam Ci.. A-ale proszę, błagam, nie zostawiaj mnie już - wyłkałem.
- Nie zostawię Cię nigdy - odsunął mnie od siebie i delikatnie musnął moje wargi, odwzajemniłem pocałunek. Jego usta były takie miękkie i całował mnie tak delikatnie jakbym był z porcelany i bał że się rozkruszę. Po chwili przerwał pocałunek - Bummie? - rzekł
- Tak?
- Kocham Cię
- Wiem o tym i ja Ciebie też - wtuliłem się w zgłębienie w jego szyi i po chwili zasnąłem.
Nie jest zbyt długi i przepraszam was za to..
Mam nadzieję, że się podobał.
Liczę na wasze opinię w komentarzach. ^^
To jest mój pierwszy one-shot więc proszę o wyrozumiałość i przepraszam was za wszystkie błędy.
Paring - JongKey
Ostrzeżenia - brak
Leżałem skulony na swoim łóżku i próbowałem zasnąć. Nie mogłem, gdyż nie dawało mi spokoju, że Jonghyun, mój JongHyun znowu kochał się z jakąś kurwą, tak jak co dzień. No dobra nie mój... gdyż nigdy nie zebrałem się na odwagę by wyznać mu to co czuje. A później nie miałem już okazji, gdyż zaczął spraszać do domu te wszystkie dziewczyny. Codziennie wyłem w poduszkę i w myślach wyzywałem go od najgorszych, ale i tak go kochałem, choć on tego nie odwzajemniał. Cierpiałem. Strasznie mnie to bolało. Nie raz próbowałem sobie wmówić, że go nie kocham, że jest mi obojętny, ale nie był. Nawet sam nie wiem kiedy się zakochałem. Byliśmy kiedyś najlepszymi przyjaciółmi, wspieraliśmy się nawzajem i miałem w nim oparcie. Ale z czasem poczułem do niego coś więcej niż tylko przyjaźń, zawsze jak przypadkowo mnie dotknął, albo przytulił jak było mi źle wywoływało to u mnie dreszcze. Było mi tak dobrze i pragnąłem zostać w jego ramionach do końca życia.
A teraz jakbyśmy się w ogóle nie znali, mijamy się na korytarzu nawet do siebie nie odzywając. Nie zwraca na mnie uwagi, ma mnie gdzieś. To boli najbardziej. Miałem już tego wszystkiego dość.
Wywlekłem się z łóżka i skierowałem do kuchni, aby się czegoś napić i zobaczyłem GO. Żegnał się z jedną z tych swoich siks. Pocałował ją. Po moim policzku zaczęły spływać łzy, nie potrafiłem znieść tego widoku, tak pragnąłem żeby te ciepłe wargi okrywały moje, tak pragnąłem poczuć ich smak, ile bym dał żeby być teraz na jej miejscu.
Uciekłem do swojego pokoju. Usłyszałem jeszcze jak Jong krzyczy moje imię, nie zwolniłem. Usiadłem na łóżku i znowu się rozpłakałem. Po chwili rozległo się pukanie do moich drzwi, nie zareagowałem. Nie chciałem go tutaj, choć z jednej strony pragnąłem go zobaczyć.
Po chwili wszedł do mojego pokoju.
- Kibum, co Ci jest. - zapytał siadając na moim łóżku.
Nie odezwałem się.
- Spójrz na mnie - powiedział łagodnie.
Znowu nic.
- Key do cholery spójrz na mnie!
Nadal nic.
Zbliżył się do mnie i uniósł mój podbrudek. Mimowolnie spojrzałem w jego oczy. Były takie... ładne.
- Płakałeś.. Dlaczego?
- Nie twoja sprawa - powiedziałem chłodno.
- Nie Key, to jest moja sprawa. Co się dzieje?
- Serio Cie to obchodzi? Teraz sobie o mnie przypomniałeś? - próbowałem powstrzymać łzy.
- Nie rozumiem..
- Nie udawaj. Zapomniałeś o mnie. Ciebie obchodzą tylko te suki!
- Nie zapomniałem o Tobie! Przecież jesteś moim przyjacielem, jak mógłbym o Tobie zapomnieć?
- Nie kłam! Gdybyś mnie nie zobaczył, to na pewno byś do mnie nie przyszedł! A tak właściwie to poco przyszedłeś? - mój głos łamał się coraz bardziej.
- Bo martwię się o Ciebie Key. Nie chcę żebyś cierpiał.
- Nie chcesz żebym cierpiał ahh tak? Wiedz że cierpię cały czas jak widzę Cię z tymi dziewczynami..
- Ale dlaczego?
- Bo Cie kocham idioto!
- T-ty mnie kochasz? - zapytał zaskoczony. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem.
- Tak! A żebyś wiedział. Cały czas cierpiałem widząc się z tymi dziwkami, płakałem i nie mogłem spać po nocach. Nie było chwili żebym o Tobie nie myślał. Chciałem żebyś był wtedy przy mnie, ale nie bo ty wolałeś się zabawiać z tymi.. siksami. Nawet nie wiesz jak to boli. Jestem jakąś głupią, zakochaną ciotą, która nikomu nie jest do niczego potrzebna! - tama pękła a po moich policzkach spływały łzy. Byłem pewny, że wyjdzie i znowu zostawi mnie samego, tak jak zwykle, ale się myliłem. Przytulił mnie do siebie.
- Nie Kibum, nie jesteś głupi, to ja jestem głupi. Tak strasznie Cie przepraszam. Spotykałem się z tymi dziewczynami, ponieważ chciałem by zastąpiły mi Ciebie, ale żadna nie potrafiła tego zrobić. Chciałem wyznać Ci to co czuję już dawno, ale tak bardzo bałem się odrzucenia, że postanowiłem Ci tego nie mówić i szukać pocieszenia gdzie indziej. Gdybym tylko wiedział, że ty mnie też kochasz, to bym nigdy Cie nie zostawił. Tak mi przykro... nie wiedziałem, że sprawię Ci tym tak dużo bólu i cierpienia. Key j-ja bardzo Cie przepraszam - zauważyłem łzy w jego oczach. Płakał?
Więc on mnie też kocha? Przysporzył mi tyle bólu, ale ja wciąż go kocham i wierzę że będziemy razem.
- Wybaczam Ci.. A-ale proszę, błagam, nie zostawiaj mnie już - wyłkałem.
- Nie zostawię Cię nigdy - odsunął mnie od siebie i delikatnie musnął moje wargi, odwzajemniłem pocałunek. Jego usta były takie miękkie i całował mnie tak delikatnie jakbym był z porcelany i bał że się rozkruszę. Po chwili przerwał pocałunek - Bummie? - rzekł
- Tak?
- Kocham Cię
- Wiem o tym i ja Ciebie też - wtuliłem się w zgłębienie w jego szyi i po chwili zasnąłem.
Nie jest zbyt długi i przepraszam was za to..
Mam nadzieję, że się podobał.
Liczę na wasze opinię w komentarzach. ^^
niedziela, 28 października 2012
Because I love you 5
Chciał wstać, ale poczuł przeszywający ból w klatce piersiowej. Wrzasnął z bólu i opadł z powrotem na pościel podkurczając nogi. Jak poparzony do pokoju wbiegł Taesun, rozejrzał się po pokoju i jego wzrok padł na wiercącego się z na łóżku chłopaka, zauważył łzy w jego oczach, które lada moment ujrzą światło dzienne. Wystraszył się gdy spostrzegł otarcia oraz ogromne siniaki na ciele brata. Szybko do niego podbiegł i wypytywał co się mu stało, lecz ten nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa. Delikatnie go podniósł, aby nie przysporzyć mu większego cierpienia i posadził na łóżku. TaeMin wyszeptał tylko jedno zdanie " Ja chcę wracać do Incheon" i przytulił się do swojego brata.
Siedzieli tak kilka godzin, w końcu Taesun nie wytrzymał. Odsunął od Siebie brata i zapytał.
- Taemin. Co Ci się stało? - przyglądał się zadrapaniom na jego twarzy,
- Nic - bąknął i spuścił głowę.
- Jak to nic? Jesteś cały poobijany. Masz mi powiedzieć w tej chwili co się stało. - nakazał.
- Dobra. Pewnie mi nie odpuścisz więc Ci powiem. Taka grupka chłopaków chodzi do mojej klasy i nie daje mi spokoju. Ostatnio był taki wypadek i... złamałem jednemu nos. Jak wróciłem do domu to pokłóciłem się z ojcem i wybiegłem. Błądziłem po jednej z uliczek i Ci goście zaczęli mnie gonić. Pobili mnie, ale jakiś chłopak mi pomógł i odprowadził mnie do domu. - powiedział i znów spuścił głowę.
- Czy ty jesteś nie normalny?! Jak możesz się tak szfędać po nocy?! Oni mogli Cie zabić pomyślałeś o tym?! - wydzierał się na młodszego, a temu znów popłynęły łzy. - przepraszam, nie powinienem na Ciebie krzyczeć - powiedział po chwili. Taemin się nie odezwał tylko gwałtownie opadł na łóżko, znów poczuł ból, al starał się to zignorować. Po chwili pogrążył się w śnie a jego starszy brat opuścił pokój.
Doszedł do klubu i napotkał przy drzwiach wkurzonego Key i Onew, którzy przytrzymywali pijanego JongHyun'a. Gdy tylko Kibum spostrzegł nadchodzącego MinHo podbiegł do niego i zaczął się mu drzeć do ucha, a Jong szczerzył się jak głupi. Po chwili w czwórkę udali się w kierunku domu. Było dosyć ciężko, gdyż Dino nie mógł iść o własnych nogach.
Jak tylko doszli Key od razu się nim zajął, a Choi powędrował do swojego pokoju. Rzucił się na swoje łóżko i pogrążył w myślach. Nie wiedział dlaczego, ale chciał się jak najwięcej dowiedzieć o chłopaku któremu pomógł jakiś czas temu. Dobrym wyborem było zrezygnowanie z dalszego upijania się i wyjście z klubu, ponieważ ten chłopak mógłby już nie żyć. Ale zastanawiało go to dlaczego go pobili i co oni takiego od niego chcieli. Planował się tego dowiedzieć i jakoś obronić młodszego przed tymi typami. Kto wie? Może będzie to początek pięknej przyjaźni.
Postanowił, że już przestanie się nad sobą użalać i od poniedziałku zajmie się nauką. To było bardzo ważne, gdyż jest w ostatniej klasie i czeka go matura. Zabrał swoją piżamę w żabki i udał się do łazienki z zamieram wzięcia prysznica. Rozebrał się i wszedł do kabiny. Stanął i rozluźnił pod bieżąca wodą która oblewała całe jego ciało. Użył swojego żelu pod prysznic o zapachu czekolady, który tylko on używał. Wyszedł i przebrał się w przyniesioną tu piżamę, wytarł włosy ręcznikiem i poszedł do salonu gdzie zostawił swoich przyjaciół. Onew spał skulony na fotelu, Key czytał jakąś książkę, a JongHyun spał z otwartą buzią na kanapie. Choi wiedział, że nie da rady obudzić nawet z pomocą divy śpiącego Onew, oraz zlanego do trupa Jong'a. Westchnął i znów poszedł do siebie. Założył słuchawki na uszy i puścił jedną ze swoich ulubionych piosenek. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.
Jak wstał było już po 11. Zszedł na dół i jego wzrok padł na Key, który próbował obudzić JongHyun'a, a ten przez sen złapał go w pasie i mocno do siebie przycisnął. Kibum zaczął się wyrywać, lecz na próżno, starszy był zbyt silny. MinHo wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Może zamiast się śmiać, mógłbyś mnie uwolnić co? - zapytał oburzony Kim.
- Haha jasne, ale nie jestem pewny czy dam radę.
Starał się jak umiał, ale nie potrafił nic zrobić. W końcu wziął jakąś książkę w twardej oprawie i przywalił Jong'owi w głowę. Na co ten od razu się za nią złapał, wypuszczając divę z objęć. Wkurzony rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu sprawcy, jaki przysporzył mu tyle bólu. Jego wzrok padł na wyszczerzonego Choi z książką schowaną za plecami, już miał mu oddać, ale jak tylko wstał zawróciło mu się w głowie i z powrotem padł na kanapę.
- Ty wredny Żabolu, jeszcze mi za to zapłacisz - powiedział łapiąc się za tył głowy.
- Tak wiem, no ale musiałem to zrobić, alby uratować biednego Key przed uduszeniem z twojej strony - zaśmiał się.
- Co? O czym ty gadasz? - tym razem jego wzrok padł na siedzącego na podłodze Kibum'a
- O nic. Wstawaj. - powiedział Choi i powędrował w stronę kuchni.
Zrobił tosty dla czterech osób i zagotował herbatę. Po chwili reszta zjawiła się w kuchni. Było tak jak dawniej, śmiali się, gadali, żartowali. Po Choi już w ogóle nie było widać smutku ani cierpienia. Może na prawdę już go nie czół, a może starał się go ukryć pod maską dawnego MinHo.
Obudził się i od razu powędrował do łazienki, podpierając się o każdą napotkaną rzecz. Stanął przed dużym lustrem i z grymasem wypisanym na twarzy. Spojrzał na swoje odbicie.
No pięknie.. Jak ja wyglądam? Jak się pokarzę jutro w szkole? A czy ja się tam w ogóle pokarzę?.. Przecież oni tam będą i w końcu i tak mnie dopadną... Boję się.
Lee na prawdę się bał. Nie wiedział co zrobić, gdyż jak tylko pojawi się w szkole Yunsu i reszta na pewno nie da mu spokoju. A już wystarczająco dużo się nacierpiał. Ostatni raz spojrzał na swoją poobijaną twarz i wrócił do siebie.
Zaś takie krótkie mi wyszło >.<
Przepraszam za taką długość, myślałam że będzie dłuższy.
Mam nadzieję, że się wam podobał ^^
Dziękuję za wasze komentarze <3
Następny rozdział prawdopodobnie za tydzień
Pozdrawiam ^^
Postanowił, że już przestanie się nad sobą użalać i od poniedziałku zajmie się nauką. To było bardzo ważne, gdyż jest w ostatniej klasie i czeka go matura. Zabrał swoją piżamę w żabki i udał się do łazienki z zamieram wzięcia prysznica. Rozebrał się i wszedł do kabiny. Stanął i rozluźnił pod bieżąca wodą która oblewała całe jego ciało. Użył swojego żelu pod prysznic o zapachu czekolady, który tylko on używał. Wyszedł i przebrał się w przyniesioną tu piżamę, wytarł włosy ręcznikiem i poszedł do salonu gdzie zostawił swoich przyjaciół. Onew spał skulony na fotelu, Key czytał jakąś książkę, a JongHyun spał z otwartą buzią na kanapie. Choi wiedział, że nie da rady obudzić nawet z pomocą divy śpiącego Onew, oraz zlanego do trupa Jong'a. Westchnął i znów poszedł do siebie. Założył słuchawki na uszy i puścił jedną ze swoich ulubionych piosenek. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.
Jak wstał było już po 11. Zszedł na dół i jego wzrok padł na Key, który próbował obudzić JongHyun'a, a ten przez sen złapał go w pasie i mocno do siebie przycisnął. Kibum zaczął się wyrywać, lecz na próżno, starszy był zbyt silny. MinHo wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Może zamiast się śmiać, mógłbyś mnie uwolnić co? - zapytał oburzony Kim.
- Haha jasne, ale nie jestem pewny czy dam radę.
Starał się jak umiał, ale nie potrafił nic zrobić. W końcu wziął jakąś książkę w twardej oprawie i przywalił Jong'owi w głowę. Na co ten od razu się za nią złapał, wypuszczając divę z objęć. Wkurzony rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu sprawcy, jaki przysporzył mu tyle bólu. Jego wzrok padł na wyszczerzonego Choi z książką schowaną za plecami, już miał mu oddać, ale jak tylko wstał zawróciło mu się w głowie i z powrotem padł na kanapę.
- Ty wredny Żabolu, jeszcze mi za to zapłacisz - powiedział łapiąc się za tył głowy.
- Tak wiem, no ale musiałem to zrobić, alby uratować biednego Key przed uduszeniem z twojej strony - zaśmiał się.
- Co? O czym ty gadasz? - tym razem jego wzrok padł na siedzącego na podłodze Kibum'a
- O nic. Wstawaj. - powiedział Choi i powędrował w stronę kuchni.
Zrobił tosty dla czterech osób i zagotował herbatę. Po chwili reszta zjawiła się w kuchni. Było tak jak dawniej, śmiali się, gadali, żartowali. Po Choi już w ogóle nie było widać smutku ani cierpienia. Może na prawdę już go nie czół, a może starał się go ukryć pod maską dawnego MinHo.
Obudził się i od razu powędrował do łazienki, podpierając się o każdą napotkaną rzecz. Stanął przed dużym lustrem i z grymasem wypisanym na twarzy. Spojrzał na swoje odbicie.
No pięknie.. Jak ja wyglądam? Jak się pokarzę jutro w szkole? A czy ja się tam w ogóle pokarzę?.. Przecież oni tam będą i w końcu i tak mnie dopadną... Boję się.
Lee na prawdę się bał. Nie wiedział co zrobić, gdyż jak tylko pojawi się w szkole Yunsu i reszta na pewno nie da mu spokoju. A już wystarczająco dużo się nacierpiał. Ostatni raz spojrzał na swoją poobijaną twarz i wrócił do siebie.
Zaś takie krótkie mi wyszło >.<
Przepraszam za taką długość, myślałam że będzie dłuższy.
Mam nadzieję, że się wam podobał ^^
Dziękuję za wasze komentarze <3
Następny rozdział prawdopodobnie za tydzień
Pozdrawiam ^^
sobota, 20 października 2012
Because I love you 4
Leżał skulony na swoim łóżku i nie wiedział co robić. Po głowie chodziła mu ostatnia scenka, która miała miejsce w szkole. Był pewny że jego "prześladowcy" na pewno będą chcieli się zemścić. Nie wiedział, że będzie zdolny do złamania Yunsu nosa, ale co miał zrobić? Tylko się bronił.
Udał się do kuchni, wyciągnął z lodówki mleko bananowe, które tak uwielbiał. Usłyszał swoje imię, odwrócił się i zobaczył ojca z niepewną miną. Odłożył napój i podszedł do niego. Pokierowali się do pokoju w którym stale przesiadywał jego rodziciel, oczywiście jak tylko był w domu. Usiadł na miękkim fotelu i spojrzał na syna.
- O co chodzi? - zapytał Taemin
- Chciałem z Tobą porozmawiać o kilku rzeczach.
Ja wiem że często nas nie ma w domu, mnie i Twojej matki, no ale wiesz, praca, ale..
- Tak wiem, jest dla was najważniejsza, w ogóle wam na mnie nie zależy - przerwał mu.
- Przecież wiesz że to nie prawda, bardo mi na Tobie zależy, tak samo na Taesun'ie, ale po prostu nie mamy czasu by się wami zajmować. Wiem, dorastasz i masz te swoje humory, ale kiedyś to zrozumiesz kiedy będziesz taki jak ja. Może to właśnie ty odziedziczyłeś po mnie pałeczkę i zajmiesz się biurem. I mam nadzieję, że w końcu skończysz z ty tańcem.
- Nie, nie zrozumiem i nigdy nie będę taki jak ty. Haha ja? Mam się zająć biurem? Chyba śnisz, nigdy nie przestanę tańczyć, kocham to, a ty na pewno mnie nie przekonasz abym zmienił zdanie! Nie będziesz mną rządził! - ryknął
- Właśnie że będę! Jestem twoim ojcem i masz się mnie słuchać, czy tego chcesz czy nie!
- Wiesz co nie chce mi się z Tobą gadać - wstał i już miał zamiar wyjść, lecz ojciec złapał go za rękę.
- Nie wyjdziesz stąd dopóki nie zmienisz zdania
- No to patrz - wyrwał rękę z uścisku i wybiegł z domu.
Chłopak o ciemnych włosach pił już drugiego drinka. Jego kolegów gdzieś wywiało. Widział tylko Key tańczącego na parkiecie, a gdzie reszta go nie obchodziło. Miał zamiar kupić kolejnego drinka, lecz zawahał się.
Co ja do cholery robię? Upiję się i co? To mi niby pomorze? Będę leżał pijany pod stołem, chłopaki będą musieli przytachać mnie do domu, urwie mi się film. A rano kac będzie nie do wytrzymania. Dopiero niedawno osiągnąłem pełnoletność, więc moja głowa jeszcze jest słaba.
A co ja będę tu siedzieć, przejdę się gdzieś, przecież nie będą mnie tu trzymać na siłę.
Tak też zrobił, chodził po pustych ulicach Seulu, dla pozoru pustych.
Szedł przed siebie, był wściekły na ojca.
Jak on może tak mówić? Że niby on ma mi zakazać tańczyć? Będzie mną rządził? Praktycznie całymi dniami nie ma go w domu i jeszcze ma zamiar mi rozkazywać. Nie doczekanie. Na pewno nie będę taki jak on.
Po jego policzku popłynęły łzy. Po chwili zauważył że koś za nim idzie. Przyspieszył, lecz ta osoba zrobiła to samo. Zaczął biec a on za nim. Było ich więcej, a dokładnie czterech. Lee spodziewał się kto to może być, ale miał nadzieję, że się myli.
Wbiegł w jakąś pustą uliczkę, dotarł na jej koniec. Okazało się, że nigdzie nie prowadzi, to ślepy zaułek. Nie wiedział co robić, bał się. Wmawiał sobie, że go tu jednak nie znajdą, ale niestety się mylił.
Podeszli do niego z wrednymi uśmieszkami. Próbował uciec, lecz dwóch z nich przywarli go do muru. "Guru" całej tej grupki powiedział tylko jedno zdanie " Teraz nam mały za wszystko zapłacisz ", po czym uderzył go z całej siły w twarz. Bił go bez opamiętania, po całym ciele. Lee czuł przeszywający bul, a po jago twarzy płynął potok łez. Krzyczał jak tylko mógł, ale nie liczył na cud.
Wszędzie cisza, a on idzie przed siebie, nawet nie wie gdzie. Myślami był gdzie indziej, oczywiście jego myśli zajęła jego była. Wytrącił go z nich rozpaczliwy krzyk, który wzywał pomocy. Szybko udał się w tamtą stronę, wszedł w uliczkę, z której dobiegał hałas i zobaczył jakiś gości którzy okładają pięściami bezbronnego chłopaka. Przez chwilę zastanawiał się co robić, nie chciał się mieszać w bójki, ale nie mógł go tak zostawić.
Zaszedł ich od tyłu, szarpnął jednego z całej siły za bluzę i jednym ciosem powalił go na ziemię. Reszta zostawiła poobijanego Lee i rzuciła się na Choi. Z nimi miał nieco większy problem, ale udało się mu zwyciężyć, umiał walczyć, brał lekcje karate przez wiele lat, które bardzo mu się przydały. Po chwili banda uciekła.
Choi szybko podbiegł do chłopaka. Na szczęście nic wielkiego mu nie było, czuł tylko ból w klatce piersiowej i miał sporo siniaków. Pomógł mu wstać i przytrzymał go aby nie upadł.
- Znasz ich? - zapytał po chwili
- Niestety tak - wyszeptał - chodzą razem ze mną do klasy i nie dają mi żyć.
- Mhm.. miałeś szczęście, że byłem w pobliżu, bo nie wiem jakby się to skończyło. Powinieneś bardziej uważa
Jak masz na imię? - zapytał
- Taemin, Lee Taemin, a ty? - zapytał drżącym głosem.
- Choi MinHo, ty chodzisz tutaj do liceum? Bo chyba jeszcze nigdy Cie nie widziałem.
- Tak, uczę się tu od trzech miesięcy.
- Rozumiem. Dobra gdzie mieszkasz? Odprowadzę Cie.
Lee wskazał kierunek i powoli poszli w tamtą stronę. MinHo musiał przyznać, że młodszy był obdarzony wielką urodą, nawet posiniaczony wyglądał świetnie. Nie wiedział czemu, ale bardzo mu przypominał Yeorin, co było dziwne, bo ona jest dziewczyną a on chłopakiem. Choć w sumie wygląda jak dziewczyna. Przed domem pożegnali się i Choi udał się w stronę klubu, w którym zgubił swoich przyjaciół. Znów się zamyślił, ale jego myśli tym razem zajął chłopak o długich, karmelowych włosach.
Taemin również myślał o Minho i uważał, że jest bardzo przystojny, delikatnie położył się na łóżku i znów poczuł ogromny ból w okolicach klatki piersiowej.
Przepraszam, że taki krótki, myślałam że wyjdzie dłuższy.
Mam nadzieję że się wam chociaż podobało i bardzo was przepraszam za wszystkie błędy.
I co wy na takie zapoznanie? Wiem w koszmarny sposób, ale nie miałam innego pomysłu.
Następny rozdział za tydzień <3
Hwaiting!!
Udał się do kuchni, wyciągnął z lodówki mleko bananowe, które tak uwielbiał. Usłyszał swoje imię, odwrócił się i zobaczył ojca z niepewną miną. Odłożył napój i podszedł do niego. Pokierowali się do pokoju w którym stale przesiadywał jego rodziciel, oczywiście jak tylko był w domu. Usiadł na miękkim fotelu i spojrzał na syna.
- O co chodzi? - zapytał Taemin
- Chciałem z Tobą porozmawiać o kilku rzeczach.
Ja wiem że często nas nie ma w domu, mnie i Twojej matki, no ale wiesz, praca, ale..
- Tak wiem, jest dla was najważniejsza, w ogóle wam na mnie nie zależy - przerwał mu.
- Przecież wiesz że to nie prawda, bardo mi na Tobie zależy, tak samo na Taesun'ie, ale po prostu nie mamy czasu by się wami zajmować. Wiem, dorastasz i masz te swoje humory, ale kiedyś to zrozumiesz kiedy będziesz taki jak ja. Może to właśnie ty odziedziczyłeś po mnie pałeczkę i zajmiesz się biurem. I mam nadzieję, że w końcu skończysz z ty tańcem.
- Nie, nie zrozumiem i nigdy nie będę taki jak ty. Haha ja? Mam się zająć biurem? Chyba śnisz, nigdy nie przestanę tańczyć, kocham to, a ty na pewno mnie nie przekonasz abym zmienił zdanie! Nie będziesz mną rządził! - ryknął
- Właśnie że będę! Jestem twoim ojcem i masz się mnie słuchać, czy tego chcesz czy nie!
- Wiesz co nie chce mi się z Tobą gadać - wstał i już miał zamiar wyjść, lecz ojciec złapał go za rękę.
- Nie wyjdziesz stąd dopóki nie zmienisz zdania
- No to patrz - wyrwał rękę z uścisku i wybiegł z domu.
Chłopak o ciemnych włosach pił już drugiego drinka. Jego kolegów gdzieś wywiało. Widział tylko Key tańczącego na parkiecie, a gdzie reszta go nie obchodziło. Miał zamiar kupić kolejnego drinka, lecz zawahał się.
Co ja do cholery robię? Upiję się i co? To mi niby pomorze? Będę leżał pijany pod stołem, chłopaki będą musieli przytachać mnie do domu, urwie mi się film. A rano kac będzie nie do wytrzymania. Dopiero niedawno osiągnąłem pełnoletność, więc moja głowa jeszcze jest słaba.
A co ja będę tu siedzieć, przejdę się gdzieś, przecież nie będą mnie tu trzymać na siłę.
Tak też zrobił, chodził po pustych ulicach Seulu, dla pozoru pustych.
Szedł przed siebie, był wściekły na ojca.
Jak on może tak mówić? Że niby on ma mi zakazać tańczyć? Będzie mną rządził? Praktycznie całymi dniami nie ma go w domu i jeszcze ma zamiar mi rozkazywać. Nie doczekanie. Na pewno nie będę taki jak on.
Po jego policzku popłynęły łzy. Po chwili zauważył że koś za nim idzie. Przyspieszył, lecz ta osoba zrobiła to samo. Zaczął biec a on za nim. Było ich więcej, a dokładnie czterech. Lee spodziewał się kto to może być, ale miał nadzieję, że się myli.
Wbiegł w jakąś pustą uliczkę, dotarł na jej koniec. Okazało się, że nigdzie nie prowadzi, to ślepy zaułek. Nie wiedział co robić, bał się. Wmawiał sobie, że go tu jednak nie znajdą, ale niestety się mylił.
Podeszli do niego z wrednymi uśmieszkami. Próbował uciec, lecz dwóch z nich przywarli go do muru. "Guru" całej tej grupki powiedział tylko jedno zdanie " Teraz nam mały za wszystko zapłacisz ", po czym uderzył go z całej siły w twarz. Bił go bez opamiętania, po całym ciele. Lee czuł przeszywający bul, a po jago twarzy płynął potok łez. Krzyczał jak tylko mógł, ale nie liczył na cud.
Wszędzie cisza, a on idzie przed siebie, nawet nie wie gdzie. Myślami był gdzie indziej, oczywiście jego myśli zajęła jego była. Wytrącił go z nich rozpaczliwy krzyk, który wzywał pomocy. Szybko udał się w tamtą stronę, wszedł w uliczkę, z której dobiegał hałas i zobaczył jakiś gości którzy okładają pięściami bezbronnego chłopaka. Przez chwilę zastanawiał się co robić, nie chciał się mieszać w bójki, ale nie mógł go tak zostawić.
Zaszedł ich od tyłu, szarpnął jednego z całej siły za bluzę i jednym ciosem powalił go na ziemię. Reszta zostawiła poobijanego Lee i rzuciła się na Choi. Z nimi miał nieco większy problem, ale udało się mu zwyciężyć, umiał walczyć, brał lekcje karate przez wiele lat, które bardzo mu się przydały. Po chwili banda uciekła.
Choi szybko podbiegł do chłopaka. Na szczęście nic wielkiego mu nie było, czuł tylko ból w klatce piersiowej i miał sporo siniaków. Pomógł mu wstać i przytrzymał go aby nie upadł.
- Znasz ich? - zapytał po chwili
- Niestety tak - wyszeptał - chodzą razem ze mną do klasy i nie dają mi żyć.
- Mhm.. miałeś szczęście, że byłem w pobliżu, bo nie wiem jakby się to skończyło. Powinieneś bardziej uważa
Jak masz na imię? - zapytał
- Taemin, Lee Taemin, a ty? - zapytał drżącym głosem.
- Choi MinHo, ty chodzisz tutaj do liceum? Bo chyba jeszcze nigdy Cie nie widziałem.
- Tak, uczę się tu od trzech miesięcy.
- Rozumiem. Dobra gdzie mieszkasz? Odprowadzę Cie.
Lee wskazał kierunek i powoli poszli w tamtą stronę. MinHo musiał przyznać, że młodszy był obdarzony wielką urodą, nawet posiniaczony wyglądał świetnie. Nie wiedział czemu, ale bardzo mu przypominał Yeorin, co było dziwne, bo ona jest dziewczyną a on chłopakiem. Choć w sumie wygląda jak dziewczyna. Przed domem pożegnali się i Choi udał się w stronę klubu, w którym zgubił swoich przyjaciół. Znów się zamyślił, ale jego myśli tym razem zajął chłopak o długich, karmelowych włosach.
Taemin również myślał o Minho i uważał, że jest bardzo przystojny, delikatnie położył się na łóżku i znów poczuł ogromny ból w okolicach klatki piersiowej.
Przepraszam, że taki krótki, myślałam że wyjdzie dłuższy.
Mam nadzieję że się wam chociaż podobało i bardzo was przepraszam za wszystkie błędy.
I co wy na takie zapoznanie? Wiem w koszmarny sposób, ale nie miałam innego pomysłu.
Następny rozdział za tydzień <3
Hwaiting!!
piątek, 12 października 2012
Because I love you 3
Postanowił się przejść, nie miał ochoty spędzić reszty dnia w domu, zabrał ze sobą tylko mp4 i słuchawki, nie brał telefonu, uważał że nie jest mu potrzebny, bo i tak by nikt do niego nie zadzwonił. Szedł przed siebie sam nawet nie wiedząc gdzie, nie miał konkretnego celu. Kopał w kamienie które miał na drodze, wpadł na jakąś dziewczynę wytrącając jej torby z rąk. Szybko je pozbierał przeprosił ją i poszedł dalej. Trafił do pobliskiego parku, usiadł na ławkę i rozejrzał się dookoła. Denerwował go widok par chodzących za rączkę i szeptających sobie na ucho czułe słówka. Brzydził go ten widok. A może po prostu jestem zazdrosny? Nie na pewno nie. Takie pytanie przyszło mu do głowy, ale szybko je z niej wypędził. Brzydziło go zapewne dlatego, że jest innej orientacji i nie szuka dziewczyny, lecz chłopaka. Nie wstydził się tego iż jest gejem, choć mało kto o tym wiedział, chyba zaledwie tylko dwie osoby, jego braciszek i kumpel z Inchenon, z którym i tak stracił kontakt.
Była końcówka października i dosyć szybko robiło się ciemno. Dochodziła już 20 a już ledwo co było widać i robiło się coraz zimniej. Drżał. Nie zwracał jednak na to uwagi, nie chciał jeszcze wracać do domu. Skulił się na ławce i próbował jakoś rozgrzać. Nic z tego. Na swoje nieszczęście nie zabrał ze sobą kurtki, miał tylko założoną koszulę w kratkę. Nie wytrzymał, szybko zerwał się z ławki i pobiegł do domu. Dotarł w niecałe pół godziny, ponieważ był dosyć daleko. W końcu zdyszany i zmarznięty dotarł do celu, wszedł głębiej do mieszkania nadal się trzęsąc.
- Oo TaeMin już jesteś, zrób sobie coś do jedzenia - odezwała się jego rodzicielka uśmiechając się ciepło.
- Nie jestem głodny - odpowiedział drżącym głosem.
- Synku co Ci jest? Wszystko dobrze? - zapytała opiekuńczo
- Tak, teraz zaczęłaś się o mnie martwić? Idę do siebie - po czym skierował się w stronę schodów.
- Ale Minnie..
Próbowała go dogonić, lecz zamknął się w swoim pokoju. Wyciągnął jakiś koc z szafy i mocno się w niego wtulił, mimo to nadal było mu zimno. Po jakiś czasie mu przeszło, odrobił na szybko zadania domowe i położył się do łóżka.
Tak jak co dzień, niechętnie wyłączył budzik zaspany udał się w stronę łazienki, założył czarną koszulkę i niebieskie rurki. Rozczesał swoje długie włosy i tak je zostawił, nie spinał ich. Ostatni raz spojrzał na zegarek, ciężko westchnął i wyszedł z domu.
Wszedł do budynku szkoły, oczywiście widział na sobie wzrok każdego, czuł się jak odmieniec, może dlatego że tak go traktowali. Ze spuszczoną głową dotarł do klasy, ku jego zdziwieniu nikt go nie przezywał. Lekko się do niego uśmiechnęli i zajęli się przygotowywaniami do lekcji. Może już będzie tylko lepiej? Może w końcu dali mi spokój? - uśmiechną się sam do siebie. Po chwili nauczyciel od języka koreańskiego wszedł do klasy i zajął się przeprowadzaniem lekcji. Lee nie mógł się skupić, Shin Changwoon ochrzanił go kilka razy ale to i tak nic nie dawało. Tak samo i było na reszcie lekcji. Uradowany miał już zamiar wbiec na salę gimnastyczną gdy ktoś pociągnął go za ramię na korytarzu. Odwrócił się i zobaczył ucieszonego Yunsu i jego bandę, chciał się wyrwać, ale Hyesung i Rei przygwoździli go do ściany.
- Gdzie się to malutki wybierasz? Nie chcesz spędzić z nami trochę czasu? - zapytał z ironicznym uśmieszkiem Yunsu.
- Nie, nie chcę mieć z wami nic do czynienia. Nie możecie sobie znaleźć innego chłoptasia do zabawy? - spytał już nie źle wkurzony Lee.
- Nie bądź taki cięty młody. To tylko niewinna zabawa, nie masz się co denerwować, a skoro mowa o zabawie... - na te słowa jego ręka powędrowała na krocze młodszego. Jemu jednak udało się jakimś cudem wyswobodzić rękę i uderzyć go z całej siły w twarz łamiąc mu przy okazji nos. Uwolnił się z uścisku jego świty i szybko wybiegł ze szkoły, zaczęli za nim biec, lecz udało mu się ich zgubić. Zdyszany wpadł do domu i szybko zamknął za sobą drzwi na klucz. Usłyszał zbieganie ze schodów i po chwili przy nim pojawił się Taesun z wystraszoną miną
- Taemin? Co Ci jest? Co się stało? - wypytywał
- Uwzięli się na mnie.. już nigdy nie dadzą mi spokoju.. - powiedział łamliwym głosem.
- Ale kto? klo Ci nigdy nie da spokoju? - zapytał coraz bardziej przerażony.
- Goście z mojej klasy.. gonili mnie i.. dotykali w intymne miejsca - wyszeptał a po jago policzku spłynęła słona łza. Taesun na ten widok szybko do niego podszedł i mocno przytulił.
- Nie bój się Minnie, jestem przy Tobie - powiedział gładząc go po głowie.
- Na świętego kurczaka Minho! Co tu zdechło? - zapytał Onew szybko otwierając okno.
- Ja.. - powiedział cicho.
- O nie kochany, tak nie będzie. Ubieraj się - powiedział ciągnąc go za rękę.
- Po co? Ja nigdzie nie idę.
- Idziesz idziesz, ty, ja, Kibum i Jong idziemy do klubu dobrze się bawić, a ty się nie wymigasz. Nie ma tak dobrze.
- No ale..
- Żadnego ale, daję Ci godzinę, masz się ogarnąć. Ja dzwonie po Kim'ów
Może to jest jakieś wyjście? Nie mam ochoty iść, ale zrobię to dla świętego spokoju.
Tak jak mu Jinki nakazał udał się do łazienki wziąć prysznic, następnie ubrał się w Białe rurki, czarną koszulkę z nadrukiem i tego samego koloru skórzana kurtkę. Przeczesał swoje ciemne włosy i niedbałym krokiem zszedł na dół, gdzie przywitała go z uśmiechem reszta jego grona.
- No no no Żabolu, znów wyglądasz jak człowiek - powiedział Key uśmiechając się zadziornie.
- Taa fajnie to idziemy? Chce to już mieć za sobą.
- No ale z takim podejściem nic nie zdziałasz
- Ja tylko planuję się nachlać - powiedział i ruszył przed siebie.
Po 20 minutach dotarli do celu, weszli do klubu i skierowali się w stronę baru. Kibum i Jong gdzieś zniknęli, Onew jeszcze jakiś czas był z Choi, ale później jego już też nie było. No cóż zostałeś sam, no to zdrowie smutasie - powiedział do siebie i upił łyk swojego dosyć mocnego drinka.
Kto by pomyślał, mają dopiero po 18 lat, a już przychodzą się upić w takie miejsca jak to, ale Choi chyba właśnie tego potrzebował.
Przepraszam was, wiem że nie jest zbyt długi, myślałam że wyjdzie dłuższy. Mam nadzieję że mi to wybaczycie i że się wam rozdział podobał. Więc planuję w kolejnym rozdziale małe zapoznanie Tae z naszym Choi, co wy na to?
Piszcie w komentarzach ^^
piątek, 5 października 2012
Because I love you 2
Nadszedł czas na chemię, chłopak próbował się skupić się na lekcji ale bezskutecznie. Tego przedmiotu nie lubił najbardziej, nie rozumiał go. A profesor Choi DaeSung nie przepada za nim, może dlatego że jest on ojcem Hyesung'a, a ten opowiadał mu nie stworzone rzeczy na temat Lee. Ale ten nie przejmował się tym jednak za bardzo. Belfer zaczął rysować jakieś wiązania na tablicy i zapowiedział na przyszły tydzień z tego jakąś kartkówkę - no pięknie znowu pała - pomyślał chłopak z niezadowoleniem. Uczył się dosyć dobrze, ale chemia to jego "pięta Achillesa".
W końcu doczekał się upragnionego dzwonka, obwieszczającego zakończenie lekcji. W pośpiechu się spakował i wyszedł z klasy. Wbiegł na salę gimnastyczną, swoje rzeczy rzucił gdzieś w bok, aby mu nie przeszkadzały. Włączył magnetofon i zaczął się rozciągać. Nieco skomplikowane ruchy wykonywał z dziecinną łatwością. Po kilku godzinach wycieńczony opadł na materac. Jeszcze nigdy nie spędził tu tyle czasu i zawsze robił przynajmniej kilku minutowe przerwy, jednak dziś nie miał na nie ochoty. Pragnął tylko i wyłącznie tańca.
Resztkami sił podniósł się z miękkiego materaca i chwiejnym krokiem doszedł do ławki pod którą znajdowały się jego rzeczy. Złapał z butelkę wody i od razu wypił połowę jej zawartości. Założył bluzę, torbę przerzucił przez ramię i opuścił teren szkoły. Na uszy założył słuchawki, które zawsze miał przy sobie i włączył byle jaka piosenkę. Wszedł do domu i od razu skierował się w stronę swojego pokoju. Rzucił się na łóżko i pogrążył we własnych myślach. Dlaczego ja? Dlaczego Yunsu i jego paczka uwzięła się akurat na mnie? Co ja im zrobiłem? Bardzo chciałbym wrócić do Incheon... tu mnie nic dobrego nie spotyka. Znowu chciałbym mieć przyjaciela, któremu wszystko mogę powiedzieć. Muszę się w końcu przyzwyczaić, co było minęło i nic nie mogę na to poradzić. Dzień w dzień zadawał sobie te same pytania.
Z zamyślenia wytrąciło go pukanie do drzwi, oznajmił że można wejść i w drzwiach pojawiła się znajoma sylwetka. Był to Taesun.
- Hej Minnie. Pomyślałem że skoro rodziców nie ma, zresztą jak zwykle, czy nie poszedłbyś ze mną do kina? - zapytał z szerokim uśmiechem.
- Jasne. I tak nie miałem nic do roboty. A kiedy idziemy i na jaki film? - spytał młodszy podnosząc się z łóżka.
- Za niecałą godzinę, a film... zobaczymy co tam leci, a jak nie będzie nic ciekawego to możemy iść na komedię romantyczną.
- Taa no oczywiści, mhm...
- Hah, no dobra młody zbieraj się - powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
Taemin podszedł do szafki i zaczął szukać jakiś ubrań, nawet nie zauważył kiedy zrobił się wielki bałagan. W końcu zmienił tylko koszulkę na zieloną z napisem "It is my life", włosy związał w kucyk i narzucił na siebie czarną skórzaną kurtkę. Ostatni raz spojrzał w lustro, które znajdowało się w jego pokoju i był gotowy.
Po chwili oboje wyszli z domu z uśmiechem. Nie odzywali się do siebie, wystarczyła im tylko ich obecność. Po jakiś 15 minutach doszli na miejsce. Spojrzeli na repertuar i przez chwilę zastanawiali się co warto obejrzeć. W końcu zdecydowali się na komedię pod tytułem "Mów za siebie". Kupili popkorn i udali się w kierunku sali kinowej, w której za moment rozpocznie się film.
Po zakończonym seansie oboje wyszli z sali z szerokimi uśmiechami na twarzach. Wybrany film bardzo im się spodobał i uznali go za najlepszą komedię wszechczasów.
Rozbawieni wrócili do domu.
Siedział na swoim łóżku wpatrując się od godziny w zdjęcie na swojej komórce, można było zauważyć pojedyncze łzy spływające po jego bladych policzkach. Na tej fotografii znajdowała się jego postać, obejmująca swoją byłą dziewczynę. Minęły dwa tygodnie od rozstania, a on nie umiał się pozbierać.
Co się stało z tym dawnym Minho?
Z tym opanowanym chłopakiem, który kocha sport i zacięcie walczy o to by coś osiągnąć? Z tym chłopakiem o żabiej twarzy, na której zawsze widnieje charyzmatyczny uśmiech? Jednym słowem Wyparował... Jego życie nie miało już sensu. Przyjaciele ze wszystkich sił próbowali go przywrócić do stanu używalności i był im za to wdzięczny. Chciał by było tak jak kiedyś, znów grać w piłkę i spędzać mnóstwo czasu z Kim'ami i Jinki'm, ale jego złamane serce mu na to nie pozwalało. Po głowie chodziło mu mnóstwo pytań, ale głownie te dwa: Dlaczego mi to zrobiła? Czy będzie jeszcze tak jak dawniej?
I znów łzy... jedna po drugiej...
W tym samym czasie dwa bloki dalej.
- Jongi, co mamy robić? Nie daje już rady. Próbuję mu pomóc, a on nie chce z niej skorzystać, chyba zwariuję.. - mówił zmartwiony Kibum, skulony na kanapie.
- Sam już nie wiem. Trzeba z nim zrobić porządek, tak nie może być. Dobra zerwała z nim, wiem że to nie jest łatwe, no ale przecież życie trwa nadal, czy tego chce czy nie.
- Masz rację. Ale ja już próbowałem, ty też. Może niech Onew z nim pogada?
- Warto spróbować, nie wiem czy to coś da, ale nie mamy innego wyjcia - powiedział przytulając Key do siebie.
Jak wam się podoba 2 rozdział?
Jestem zaskoczona oczywiście w pozytywnym sensie z wyników bloga ;p
Istnieje on tylko tydzień a już mam 8 obserwatorów i 175 wyświetleń <3
Bardzo wam dziękuję ^^
Rozdziały będę dodawała co tydzień prawdopodobnie w piętki lub soboty więc zaglądajcie.
A to jest mój drugi blog
love-and-scary.blogspot.com
Zachęcam do czytania ^^
Pozdrawiam ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)